Szliśmy wolnym krokiem nie śpiesząc się i przysłuchiwaliśmy się odgłosom natury, to znaczy chcieliśmy to robić, ale nie uwierzycie, w Los Angeles na drogach porusza się takie coś jak samochód i zniecierpliwieni kierowcy co chwilę trąbiących na kogoś. Nawiasem mówiąc gówno słyszeliśmy. Ale nie ważne, liczyło się dla mnie że spędzam czas z wspaniałym człowiekiem który aktualnie niesie mnie na barana, bo zaczęłam narzekać na bolące nogi. Ostatnio zauważyłam, że zachowujemy się jak para idealna, nie żeby mi przeszkadzało to wręcz przeciwnie, cieszę się że nasz związek nie ma problemów. Chodzi mi o to, że boje się że kiedyś nie będziemy mogli znieść swojego towarzystwa. Głęboko wierzę, że tak nie będzie i to tylko są moje głupie myśli. Muszę przestać wymyślać czarne scenariusze. Oparłam swoją brodę o ramię Ross'a i zaczęłam myśleć. Stwierdziłam, że ostatnim czasie mam mało czasu dla dziewczyn, niby z Vanessą rozmawiamy codziennie, ale brakuje mi trochę towarzystwa Rydel. Przez to że zaczęłam się umawiać z jej bratem trochę ją zaniedbałam. Koniecznie muszę się spotkać z tą blondynką.
-Ej. - szturchnęłam ramię Lynch'a. Ten jakby wybudzony z transu krzyknął na pół ulicy.
-Czego!? - kontem oka zauważyłam, że kilku ludzi obejrzało się za nami.
-Co robi Rydel? - zapytałam jak niby nic.
-Skąd mam to niby wiedzieć?
-Pomyślałam, że skoro jesteś jej bratem to będziesz wiedzieć.
-Nie jestem jej nianią. - powiedział oschle. Ałć. Co ja mu zrobiłam, że jest w stosunku do mnie taki nie miły.
-Co cię ugryzło? - zaskoczyłam z jego pleców stając naprzeciwko niego. Niedaleko widziałam nazwę naszej ulicy.
-Mi? Nic. - ruszył przed siebie nawet nie oglądając się na mnie. Niedawno mówiłam, że tworzymy związek idealny może jednak nie taki idealny.
-Przecież widzę, że jesteś na mnie zły. - musiałam prawie biec, żeby dorównać mu kroku. To nie fair że on ma takie długie nogi, a ja nie! Nawet teraz kiedy chcę z nim poważnie porozmawiać i spojrzeć prosto w oczy, to nie mogę, bo mój wzrost na to nie pozwala.
-Zły na ciebie? Nigdy. Jestem po prostu zmęczony tym całym dniem.
Coś mi podpowiadało, że coś kręci, ale postanowiłam nie dociekliwać. Jakby chciał żebym wiedziała co z nim jest to by mi powiedział, a tak to nie ma co naciskać. Też czasami tak mam, że nikomu nie chce czegoś powiedzieć. Szanuje to. Do domu dotarliśmy nie mówiąc nic do siebie, pożegnaliśmy się krótkim "pa". Po przekroczeniu progu drzwi od razu skierowałam się do salonu, gdzie na kanapie spała Van. Postanowiłam nie budzić niej, niech dziewczyna sobie pośpi. Poszłam do łazienki zrobić siku i zmienić tampona. Trochę się nudziłam więc zadzwoniłam do taty, niestety nie było go w domu, a telefon odebrała Alice. Rozmawiałam sobie z dziewczyną mojego taty, dowiedziałam się, że u nich wszystko w porządku. Niepokoi mnie trochę ton głosu Alice, mam wrażenie, że ukrywa coś przede mną. Próbowałam wywiedzieć się od niej czegoś, ale nie chciała nic mówić i udawała że nie ma pojęcia o czym ja mówię. Sprawnie zmieniła temat i spytała się jak ona to powiedziała "O tego Ross'a", dobre pół godziny mówiłam o nim jak bardzo jest kochany, jak mocno mi zależy na nim i jaki jest cudowny. Dobrze, że parę dni temu wykupiłam sobie darmowe minuty, bo inaczej ta rozmowa drogo by mnie kosztowała. Po zakończonej rozmowie napisałam sms'a do Rydel, z pytaniem co robi. Jakieś dziesięć minut później dostałam od niej odpowiedz "Tak szczerze to nic nie robię ;)" szybko wystukałam odpowiedz "A nie chciałaś by do mnie wpaść?", długo nie musiałam czekać na odpowiedz "Daj mi dwie minuty". Zostawiłam telefon na szafce i zeszłym na dół, akurat jak został mi do pokonania jeszcze jeden stopień usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam na korytarz i wypuściłam blondynkę do środka. Dziewczyna wyglądała rewelacyjnie, nie przejmując się tym co ona sobie o mnie pomyśli, rzuciłam się na jej szyję.
-Ej. - szturchnęłam ramię Lynch'a. Ten jakby wybudzony z transu krzyknął na pół ulicy.
-Czego!? - kontem oka zauważyłam, że kilku ludzi obejrzało się za nami.
-Co robi Rydel? - zapytałam jak niby nic.
-Skąd mam to niby wiedzieć?
-Pomyślałam, że skoro jesteś jej bratem to będziesz wiedzieć.
-Nie jestem jej nianią. - powiedział oschle. Ałć. Co ja mu zrobiłam, że jest w stosunku do mnie taki nie miły.
-Co cię ugryzło? - zaskoczyłam z jego pleców stając naprzeciwko niego. Niedaleko widziałam nazwę naszej ulicy.
-Mi? Nic. - ruszył przed siebie nawet nie oglądając się na mnie. Niedawno mówiłam, że tworzymy związek idealny może jednak nie taki idealny.
-Przecież widzę, że jesteś na mnie zły. - musiałam prawie biec, żeby dorównać mu kroku. To nie fair że on ma takie długie nogi, a ja nie! Nawet teraz kiedy chcę z nim poważnie porozmawiać i spojrzeć prosto w oczy, to nie mogę, bo mój wzrost na to nie pozwala.
-Zły na ciebie? Nigdy. Jestem po prostu zmęczony tym całym dniem.
Coś mi podpowiadało, że coś kręci, ale postanowiłam nie dociekliwać. Jakby chciał żebym wiedziała co z nim jest to by mi powiedział, a tak to nie ma co naciskać. Też czasami tak mam, że nikomu nie chce czegoś powiedzieć. Szanuje to. Do domu dotarliśmy nie mówiąc nic do siebie, pożegnaliśmy się krótkim "pa". Po przekroczeniu progu drzwi od razu skierowałam się do salonu, gdzie na kanapie spała Van. Postanowiłam nie budzić niej, niech dziewczyna sobie pośpi. Poszłam do łazienki zrobić siku i zmienić tampona. Trochę się nudziłam więc zadzwoniłam do taty, niestety nie było go w domu, a telefon odebrała Alice. Rozmawiałam sobie z dziewczyną mojego taty, dowiedziałam się, że u nich wszystko w porządku. Niepokoi mnie trochę ton głosu Alice, mam wrażenie, że ukrywa coś przede mną. Próbowałam wywiedzieć się od niej czegoś, ale nie chciała nic mówić i udawała że nie ma pojęcia o czym ja mówię. Sprawnie zmieniła temat i spytała się jak ona to powiedziała "O tego Ross'a", dobre pół godziny mówiłam o nim jak bardzo jest kochany, jak mocno mi zależy na nim i jaki jest cudowny. Dobrze, że parę dni temu wykupiłam sobie darmowe minuty, bo inaczej ta rozmowa drogo by mnie kosztowała. Po zakończonej rozmowie napisałam sms'a do Rydel, z pytaniem co robi. Jakieś dziesięć minut później dostałam od niej odpowiedz "Tak szczerze to nic nie robię ;)" szybko wystukałam odpowiedz "A nie chciałaś by do mnie wpaść?", długo nie musiałam czekać na odpowiedz "Daj mi dwie minuty". Zostawiłam telefon na szafce i zeszłym na dół, akurat jak został mi do pokonania jeszcze jeden stopień usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam na korytarz i wypuściłam blondynkę do środka. Dziewczyna wyglądała rewelacyjnie, nie przejmując się tym co ona sobie o mnie pomyśli, rzuciłam się na jej szyję.
-Też się cieszę Laura, że Cię widzę, ale mogłabyś przestać mnie dusić? - Rydel udała że się dławi i nie może oddychać.
-Nie. - zaśmiałam się i puściłam Delly. -Chcesz coś do picia?
-A wiesz, że nie. Ale nie pogardziłabym jakimś jedzeniem, kiedy do mnie napisałaś miałam zamiar coś zjeść.
-To chodzimy do kuchni, zrobimy jakieś kanapki, bo jeszcze mi z głodu padniesz, a pani Stormie zabiłaby mnie. - zaprowadziłam gościa do kuchni i wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki do zrobienia kanapki. Gdy blondynka robiła sobie kanapkę z serem, też postanowiłam sobie przyrządzić jedną kanapkę z serem i pomidorem. W ciszy jadłyśmy co jakiś czas mówiąc jakie to pyszne. Po najedzeniu się posprzątałyśmy bałagan jaki narobiłyśmy i poszłyśmy do mojego pokoju.
-O kurde! - krzyknęłam nagle strasząc przy tym Rydel.
-Co się stało? - blondynka podeszła do mnie.
-Vanessa za tydzień ma urodziny! - dziewczyna popatrzyła na mnie z przerażeniem.
-Jak mogłam zapomnieć? A wiesz co to oznacza? Że zapomniałam o urodzinach Rocky'ego które są dzień po Van urodzinach. Musimy coś wykombinować.
-Może urządzimy imprezę urodzinową, na którą każdy musi się za coś przebrać, w końcu jest to Halloween. A po północy zaśpiewamy Rocky'emu sto lat. - zaproponowałam.
-Wiesz, że to genialny pomysł. Możemy połączyć imprezę urodzinową Van i Rocky'ego, nie będzie trzeba urządzać dwóch osobnych przyjęć i wyjdzie taniej. - blondynka zadowolona klasnęła w dłonie. Muszę przyznać ten pomysł z połączonymi urodzinami jest genialny, bo nie będzie trzeba tyle czasu spędzić na przygotowaniach wystroju obu przyjęć.
-Mamy strasznie mało czasu na przygotowanie wszystkiego, trzeba zrobić listę gości, zakupy, ogarnąć jakiś sprzęt do grania i najważniejsze, trzeba znaleźć jakieś miejsce na tą imprezę. - na to ostatnie się skrzywiłam.
-Wątpię że rodzice zgodzą się urządzić u nas imprezę, a zwłaszcza po tym jak chłopacy wtedy popili i Ryland trafił do szpitala. Niby było to dosyć dawno, ale oni w najbliższym czasie nie zamierzają pozwolić nam na urządzenie domówki. Nie chcą żeby dom spłonął.
-Serio myślisz, że są do tego zdolni? - popatrzyłam na nią z powątpieniem.
-Na urodzinach będzie Rocky i Ellington. - wyjaśniła.
-Cofam pytanie, są do tego zdolni. - wstałam z łóżka i podeszłam do biurka żeby wyciągnąć zeszyt A4 i jakiś długopis, po czym wróciłam z powrotem na swoje miejsce. -Musimy zrobić listę potrzebnych rzeczy.
Dużymi literami na pierwszej stronie napisałam "POTRZEBNE RZECZY NA PRZYJĘCIE" jako pierwszy punkt zapisałam "Tort". Delly przez moje ramie przeczytała co zapisałam i od razu jej oczy zaczęły błyszczeć. Musze przyznać że z tym dwiema kitkami i błyszczącymi oczami wyglądała uroczo, jak takie wielkie dziecko.
-Uuu mam pomysł jak ten tort będzie wyglądać. - zaczęła energicznie machać rękami, jakby bała się że ktoś inny powie jej pomysł.
-Zamieniam się w słuch.
-Skoro to będzie Halloween, to niech na środku będzie napisane "Happy Birthday Vanessa" a do koła niech będą pajęczyny i nietoperze. Wiesz będzie to nawiązywało do święta i do urodzin naszego kochanego nerwusa. I też możemy zrobić pełno babeczek na których z lukru będą przedstawione duch, pająki, czarownice, dynie i mogą też być wilkołaki. - muszę przyznać, że to z jaką pasją blondynka mówiła o swoim pomyśle przekonała mnie. Szeroko się do niej uśmiechnęłam i sama zaczęłam sobie wyobrażać jak to wszystko będzie wyglądać.
-Rydel ty to masz łeb. - pochwaliłam dziewczynę.
-Się wie. - wskazała na swoją głowę.
-A co z Rocky'm?
-Jemu się zrobi inny tory, na którym będą kosmici. On i Ratliff będą wniebowzięci, a i tak Rocky będzie świętował swój dzień dopiero po północy, gdzie zapewne połowa gości będzie zalana w trzy dupy żeby zwracać uwagę na to że ciasteczka nie są z kosmitów.
-Wszystko super, ale gdzie urządzimy przyjęcie? Wątpię że ciocia i wuja pozwolą nam do rana szaleć, pewnie dadzą czas maks do pierwszej. - obydwie zaczęłyśmy gorączkowo myśleć, gdzie mamy to wszystko urządzić.
-Może teraz omówimy wszystkie sprawy związane z tym co musimy przygotować, a miejscówkę ogarniemy jutro? - zgodziłam się z pomysłem Rydel. Omawiałyśmy wszystkie szczegóły związane z party, do póki nie zrobiło się na dworze ciemni. Poszłam odprowadzić blondynkę do drzwi.
-Chyba wszystko ustaliłyśmy, pamiętaj że jutro musimy wcześnie wstać żeby zrobić zakupy. - przypomniała się któryś raz z kolei Rydel.
-Tak pamiętam o tym. Musimy jutro wtajemniczyć chłopaków w to wszystko, bo same nie damy sobie z tym radę, a ich pomoc się przyda. Pod żadnym pozorem Vanessa i Rocky nie mogę się niczego dowiedzieć.
-Jasna sprawa. - przytuliłyśmy się na pożegnanie.
-Dobranoc. Pozdrów swoją mamę i tatę ode mnie.
-Dobra pozdrowię. Trzymaj się ciepło i wyśpij się. - wskazała na mnie palcem po czym krzyknęła do reszty domowników (czytając cioci Kristen i wuja Roberta) -Dobranoc.
Zamknęłam za nią drzwi i poszłam się umyć, nie byłam głodna, więc od razu po kąpieli poszłam spać.
*Oczami Rydel*
Kiedy wróciłam do domy wszyscy akurat jedli kolacje w jadalni, poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę po czym dołączyłam do rodziny. Chwyciłam jedną kromkę chleba, którą posmarowałam masłem i dżemem i zaczęłam ją jeść.
-Gdzie byłaś? - zapytał Riker wpychając sobie połowę kanapki do gardła i mówiąc z pełną buzią. Było to obrzydliwe, bo połowa jedzenia wypadła mu z buzi. Z kim ja muszę mieszkać?
-U Laury. - odpowiedziałam krótko.
-Laura ci mówiła jak bardzo za mną tęskni? - mała blond kopia tego starszego się odezwała.
-Akurat o tobie nic nie mówiłyśmy.
-Szkoda. - Ross odchylił się na krześle do tyłu i wziął kęsa swojej kanapki.
-A o czym plotkowałyście? - zaciekawił się Ryland.
-Na pewno nie o tobie. - uśmiechnęłam się do siebie. jak najmłodszemu zrzedła mina i odwrócił ode mnie głowę udając obrażonego.
-To o czym gadałyście? - do dyskusji dołączył się zaciekawiony Rocky. Wrrr jako oni mnie wkurzają. Czemu są tacy ciekawscy?
-Mamo powiedz coś chłopakom, żeby zostawili mnie w spokoju!
-Spokojnie Rydel nie irytuj się tak bardzo.
-Zamknij się Riker. - posłałam bratu mordercze spojrzenie, ten uśmiechnął się cwanie. Ja dzisiaj z nimi nie wytrzymam. -Wiecie co? Straciłam apetyt, pójdę się położyć. Dobranoc wszystkim. - zasunęłam za sobą krzesło i pobiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*Oczami Rocky'ego*
Rano po śniadaniu razem z Ellington'em poszliśmy na miasto, z racji tego że niedługo jest Halloween trzeba się zaopatrzyć w kilka przedmiotów, które umilą nam te święto. Co roku od kilku lat razem z moim najlepszym przyjacielem robimy parę kawałów naszym sąsiadom lub straszymy dzieci zbierające cukierki. Co jest w tym wszystkim najdziwniejsze, że żaden z sąsiadów nie skapnął się że to my. Czasami chłopacy nam pomagają w tym, ale to zdarza się sporadycznie. Po wyjściu z sklepu "Psikus" udaliśmy się do kawiarni coś zjeść, obydwaj zamówiliśmy sobie gorącą czekoladę i muffina z kawałkami czekolady. Kiedy kelnerka przyniosła nasze zamówienie posypaliśmy muffina żelkami w kształcie misiów i skonsumowaliśmy swoje zamówienie. Chcąc zachować kulturę wytarłem serwetką usta, po czym rozłożyłem ją i zacząłem biegać po kawiarni udając batmana. Ellington śmiał się zemnie kończąc pić swoją czekoladę. Spojrzałem na niego, po czym poczułem nagle, że z czymś się zderzam i padam na ziemie. Przeniosłem wzrok z bruneta na blondynkę, która leżała pode mną i była cała w kawie. Uśmiechnąłem się uwodzicielsko.
-Hhhhheeeeeelllllloooo. - specjalnie przeciągnąłem każdą literę, dziewczyna tylko szybko zwaliła mnie z siebie i wstała.
-Czy ty idioto nie masz oczu!? - krzyknęłam na mnie po czym ukucnęła na ziemie i zaczęła zbierać kawałki rozbitej szkła.
-O co ci chodzi? - zapytałem nie bardzo kapując.
-Zobacz co narobiłeś! Jeśli przez to mnie wyleją z pracy to przysięgam że osobiście cię....
-Raczej by przez to cie nie wylali. - przerwałem jej.
-A niby z jakiego powodu? - wstała energicznie i założyła ręce na swoje biodra.
-A z takiego, że jesteś nie miła dla klientów. - pokazałem jej język.
-Z tego co zauważyłam przedszkole jej cztery ulice dalej. - teraz to przegięła, tak nie będziemy rozmawiać.
-Wypraszam sobie bardzo, ja nie jestem żadnym dzieckiem!
-Twoje zachowanie na to wskazuje.
-Wcale nie. - zaprzeczyłem.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Dziwaczka.
-Dzieciuch.
-Idiotka.
-Debil.
-Małpa.
-Frajer.
-Weźcie może przestańcie siebie nawzajem obrażać i się ładnie przeproście. - między mną i tą wariatką wszedł Ellington.
-Po moim trupie. - oznajmiła patrząc na mnie z obrzydzeniem i złością.
-Prędzej to po moim trupie. Nie będę tej tutaj - wskazałem na blondi -Przepraszał.
-Możecie przestać?
-Nie! - zgodnie zaprzeczyliśmy brunetowi, kiedy do nas dotarło że się w czymś razem zgadzamy szybko odsunęliśmy się od siebie.
-Obyś zadławił się jedzeniem. - uśmiechnęła się do mnie wrednie.
-Tak się składa, że już skończyłem jeść. - zgasiłem ją.
-W takim razie życzę ci żebyś zatwardzenie dostał. - odeszła lekko kręcąc przy tym swoimi biodrami. Energicznie odwróciłem się do Ratliffa i biorąc telefon ze stolika powiedziałam stanowczo:
-Może urządzimy imprezę urodzinową, na którą każdy musi się za coś przebrać, w końcu jest to Halloween. A po północy zaśpiewamy Rocky'emu sto lat. - zaproponowałam.
-Wiesz, że to genialny pomysł. Możemy połączyć imprezę urodzinową Van i Rocky'ego, nie będzie trzeba urządzać dwóch osobnych przyjęć i wyjdzie taniej. - blondynka zadowolona klasnęła w dłonie. Muszę przyznać ten pomysł z połączonymi urodzinami jest genialny, bo nie będzie trzeba tyle czasu spędzić na przygotowaniach wystroju obu przyjęć.
-Mamy strasznie mało czasu na przygotowanie wszystkiego, trzeba zrobić listę gości, zakupy, ogarnąć jakiś sprzęt do grania i najważniejsze, trzeba znaleźć jakieś miejsce na tą imprezę. - na to ostatnie się skrzywiłam.
-Wątpię że rodzice zgodzą się urządzić u nas imprezę, a zwłaszcza po tym jak chłopacy wtedy popili i Ryland trafił do szpitala. Niby było to dosyć dawno, ale oni w najbliższym czasie nie zamierzają pozwolić nam na urządzenie domówki. Nie chcą żeby dom spłonął.
-Serio myślisz, że są do tego zdolni? - popatrzyłam na nią z powątpieniem.
-Na urodzinach będzie Rocky i Ellington. - wyjaśniła.
-Cofam pytanie, są do tego zdolni. - wstałam z łóżka i podeszłam do biurka żeby wyciągnąć zeszyt A4 i jakiś długopis, po czym wróciłam z powrotem na swoje miejsce. -Musimy zrobić listę potrzebnych rzeczy.
Dużymi literami na pierwszej stronie napisałam "POTRZEBNE RZECZY NA PRZYJĘCIE" jako pierwszy punkt zapisałam "Tort". Delly przez moje ramie przeczytała co zapisałam i od razu jej oczy zaczęły błyszczeć. Musze przyznać że z tym dwiema kitkami i błyszczącymi oczami wyglądała uroczo, jak takie wielkie dziecko.
-Uuu mam pomysł jak ten tort będzie wyglądać. - zaczęła energicznie machać rękami, jakby bała się że ktoś inny powie jej pomysł.
-Zamieniam się w słuch.
-Skoro to będzie Halloween, to niech na środku będzie napisane "Happy Birthday Vanessa" a do koła niech będą pajęczyny i nietoperze. Wiesz będzie to nawiązywało do święta i do urodzin naszego kochanego nerwusa. I też możemy zrobić pełno babeczek na których z lukru będą przedstawione duch, pająki, czarownice, dynie i mogą też być wilkołaki. - muszę przyznać, że to z jaką pasją blondynka mówiła o swoim pomyśle przekonała mnie. Szeroko się do niej uśmiechnęłam i sama zaczęłam sobie wyobrażać jak to wszystko będzie wyglądać.
-Rydel ty to masz łeb. - pochwaliłam dziewczynę.
-Się wie. - wskazała na swoją głowę.
-A co z Rocky'm?
-Jemu się zrobi inny tory, na którym będą kosmici. On i Ratliff będą wniebowzięci, a i tak Rocky będzie świętował swój dzień dopiero po północy, gdzie zapewne połowa gości będzie zalana w trzy dupy żeby zwracać uwagę na to że ciasteczka nie są z kosmitów.
-Wszystko super, ale gdzie urządzimy przyjęcie? Wątpię że ciocia i wuja pozwolą nam do rana szaleć, pewnie dadzą czas maks do pierwszej. - obydwie zaczęłyśmy gorączkowo myśleć, gdzie mamy to wszystko urządzić.
-Może teraz omówimy wszystkie sprawy związane z tym co musimy przygotować, a miejscówkę ogarniemy jutro? - zgodziłam się z pomysłem Rydel. Omawiałyśmy wszystkie szczegóły związane z party, do póki nie zrobiło się na dworze ciemni. Poszłam odprowadzić blondynkę do drzwi.
-Chyba wszystko ustaliłyśmy, pamiętaj że jutro musimy wcześnie wstać żeby zrobić zakupy. - przypomniała się któryś raz z kolei Rydel.
-Tak pamiętam o tym. Musimy jutro wtajemniczyć chłopaków w to wszystko, bo same nie damy sobie z tym radę, a ich pomoc się przyda. Pod żadnym pozorem Vanessa i Rocky nie mogę się niczego dowiedzieć.
-Jasna sprawa. - przytuliłyśmy się na pożegnanie.
-Dobranoc. Pozdrów swoją mamę i tatę ode mnie.
-Dobra pozdrowię. Trzymaj się ciepło i wyśpij się. - wskazała na mnie palcem po czym krzyknęła do reszty domowników (czytając cioci Kristen i wuja Roberta) -Dobranoc.
Zamknęłam za nią drzwi i poszłam się umyć, nie byłam głodna, więc od razu po kąpieli poszłam spać.
*Oczami Rydel*
Kiedy wróciłam do domy wszyscy akurat jedli kolacje w jadalni, poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę po czym dołączyłam do rodziny. Chwyciłam jedną kromkę chleba, którą posmarowałam masłem i dżemem i zaczęłam ją jeść.
-Gdzie byłaś? - zapytał Riker wpychając sobie połowę kanapki do gardła i mówiąc z pełną buzią. Było to obrzydliwe, bo połowa jedzenia wypadła mu z buzi. Z kim ja muszę mieszkać?
-U Laury. - odpowiedziałam krótko.
-Laura ci mówiła jak bardzo za mną tęskni? - mała blond kopia tego starszego się odezwała.
-Akurat o tobie nic nie mówiłyśmy.
-Szkoda. - Ross odchylił się na krześle do tyłu i wziął kęsa swojej kanapki.
-A o czym plotkowałyście? - zaciekawił się Ryland.
-Na pewno nie o tobie. - uśmiechnęłam się do siebie. jak najmłodszemu zrzedła mina i odwrócił ode mnie głowę udając obrażonego.
-To o czym gadałyście? - do dyskusji dołączył się zaciekawiony Rocky. Wrrr jako oni mnie wkurzają. Czemu są tacy ciekawscy?
-Mamo powiedz coś chłopakom, żeby zostawili mnie w spokoju!
-Spokojnie Rydel nie irytuj się tak bardzo.
-Zamknij się Riker. - posłałam bratu mordercze spojrzenie, ten uśmiechnął się cwanie. Ja dzisiaj z nimi nie wytrzymam. -Wiecie co? Straciłam apetyt, pójdę się położyć. Dobranoc wszystkim. - zasunęłam za sobą krzesło i pobiegłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*Oczami Rocky'ego*
Rano po śniadaniu razem z Ellington'em poszliśmy na miasto, z racji tego że niedługo jest Halloween trzeba się zaopatrzyć w kilka przedmiotów, które umilą nam te święto. Co roku od kilku lat razem z moim najlepszym przyjacielem robimy parę kawałów naszym sąsiadom lub straszymy dzieci zbierające cukierki. Co jest w tym wszystkim najdziwniejsze, że żaden z sąsiadów nie skapnął się że to my. Czasami chłopacy nam pomagają w tym, ale to zdarza się sporadycznie. Po wyjściu z sklepu "Psikus" udaliśmy się do kawiarni coś zjeść, obydwaj zamówiliśmy sobie gorącą czekoladę i muffina z kawałkami czekolady. Kiedy kelnerka przyniosła nasze zamówienie posypaliśmy muffina żelkami w kształcie misiów i skonsumowaliśmy swoje zamówienie. Chcąc zachować kulturę wytarłem serwetką usta, po czym rozłożyłem ją i zacząłem biegać po kawiarni udając batmana. Ellington śmiał się zemnie kończąc pić swoją czekoladę. Spojrzałem na niego, po czym poczułem nagle, że z czymś się zderzam i padam na ziemie. Przeniosłem wzrok z bruneta na blondynkę, która leżała pode mną i była cała w kawie. Uśmiechnąłem się uwodzicielsko.
-Hhhhheeeeeelllllloooo. - specjalnie przeciągnąłem każdą literę, dziewczyna tylko szybko zwaliła mnie z siebie i wstała.
-Czy ty idioto nie masz oczu!? - krzyknęłam na mnie po czym ukucnęła na ziemie i zaczęła zbierać kawałki rozbitej szkła.
-O co ci chodzi? - zapytałem nie bardzo kapując.
-Zobacz co narobiłeś! Jeśli przez to mnie wyleją z pracy to przysięgam że osobiście cię....
-Raczej by przez to cie nie wylali. - przerwałem jej.
-A niby z jakiego powodu? - wstała energicznie i założyła ręce na swoje biodra.
-A z takiego, że jesteś nie miła dla klientów. - pokazałem jej język.
-Z tego co zauważyłam przedszkole jej cztery ulice dalej. - teraz to przegięła, tak nie będziemy rozmawiać.
-Wypraszam sobie bardzo, ja nie jestem żadnym dzieckiem!
-Twoje zachowanie na to wskazuje.
-Wcale nie. - zaprzeczyłem.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Dziwaczka.
-Dzieciuch.
-Idiotka.
-Debil.
-Małpa.
-Frajer.
-Weźcie może przestańcie siebie nawzajem obrażać i się ładnie przeproście. - między mną i tą wariatką wszedł Ellington.
-Po moim trupie. - oznajmiła patrząc na mnie z obrzydzeniem i złością.
-Prędzej to po moim trupie. Nie będę tej tutaj - wskazałem na blondi -Przepraszał.
-Możecie przestać?
-Nie! - zgodnie zaprzeczyliśmy brunetowi, kiedy do nas dotarło że się w czymś razem zgadzamy szybko odsunęliśmy się od siebie.
-Obyś zadławił się jedzeniem. - uśmiechnęła się do mnie wrednie.
-Tak się składa, że już skończyłem jeść. - zgasiłem ją.
-W takim razie życzę ci żebyś zatwardzenie dostał. - odeszła lekko kręcąc przy tym swoimi biodrami. Energicznie odwróciłem się do Ratliffa i biorąc telefon ze stolika powiedziałam stanowczo:
-Wychodzimy stąd. - nie czekając za chłopakiem ruszyłem w stronę wyjścia.
-Dlaczego wyszliśmy? - zapytał, kiedy byliśmy już na zewnątrz.
-Dlatego, że nie mam zamiaru siedzieć w tym samym pomieszczeniu co ta wariatka.
-Aha.
Szliśmy w stronę domu Ratliffa, co jakiś czas jedno z nas coś powiedziało i to by było na tyle. Ellington zatrzymał się na chwilę, żeby przeczytać sms'a zmarszczył dziwnie czoło i wystukał szybko odpowiedz.
-Coś się stało? - siliłem się na obojętny ton, a tak naprawdę umierałem z ciekawości.
-Nie nic. Chodzimy. - przyspieszył krok, bezradnie westchnąłem i dorównałem mu kroku.
*Oczami Laury*
Od samego rana razem z Rydel chodzimy po mieście i załatwiamy wszystkie sprawy związane z przyjęciem urodzinowym. Powiedziałyśmy cioci i wujowi o naszym pomyślę, a on postanowili wesprzeć nas finansowo, Rydel mówiła że państwo Lynch też się zrzucą,trochę się tego nazbierało, więc możemy nieźle zabalować. Nie mogę się tego doczekać! Wszystko załatwiłyśmy tylko poza takim małym szczegółem. Nie mamy gdzie tego wszystkiego urządzić. Zrezygnowane poszłyśmy napić się kawy w pobliskiej kawiarence, która okazała się bardzo przytulna. Od jakiś dwóch godzin zastanawiamy się, gdzieś mamy to wszystko zorganizować. Byłyśmy prawie wszędzie, nikt nie chciał nam wynająć sali, bo wszyscy z kilku miesięcznym wyprzedzeniem wynajęli je na przyjęcia z okazji Halloween. Jakby oni nie rozumieli, że tu chodzi o urodziny mojej siostry! Podeszła do nas urocza blondynka z notesikiem i długopisem.
-Witam, co podać?
-Jakieś wolne miejsce do zorganizowania imprezy urodzinowej. - mruknęła Rydel podpierając swoją brodę na rękach.
-To znaczy, poprosimy dwie kawy. - wyjaśniłam szybko, posyłając przyjaciółce mordercze spojrzenie. Blondynka zapisała nasze zamówienie, chciała już odejść, ale w ostatecznej chwili się rozmyśliła.
-Tak się składa że chyba wiem jak wam pomóc. - zaczęła nieśmiało, razem z Delly spojrzałyśmy na nią z nadzieją.
-Mówisz poważnie? - zapytała rozpromieniona Lynch.
-Tak. Ja wam pomogę, a wy mi.
-W czym? - zdziwiłam się.
-Zagadam z szefem, żebyście mogły to wszystko urządzić tutaj, a wy pomożecie mi znaleźć zespół, które będzie chętny do zagrania w sobotni wieczór kilka koncertów i który będzie dobrze grał. - postawiła warunek.
-To nie wiesz jak dobrze się składa, że spotkałyśmy się. Ja zrazem z braćmi mamy zespół i chętnie byśmy tutaj wystąpili.
-Moglibyście wystąpić na przyjęciu i zagrać kilka coverów. - zaproponowałam.
-Naprawdę!? - krzyknęła szczęśliwa kelnerka. -To super. A tak poza tym Alexa jestem.
-Laura, a tu Rydel. - uścisnęłyśmy sobie dłonie.
-To ja pójdę zanieść wasze zamówienia i zagadać z szefem. Za jakieś dwadzieścia minut kończę zmianę i wszystko ustalimy.
-Jasne nie ma sprawy. - machnęła ręką Delly.
Alexa pobiegła oddać nasze zamówienie, długo nie musiałyśmy czekać na kawę. Kiedy blondynka skończyła swoją zmianę, wszystko ustaliłyśmy. Poszłyśmy do mnie do domu, gdzie czekali na nas chłopacy, którym wcześniej napisałam sms'a żeby przyszli, bo jest sprawa do obgadania. Chłopacy z chęcią zapowiedzieli nam, że pomogą we wszystkim.
*Tydzień później*
Dzisiaj jest Halloween, wszystko na wieczorną imprezę jest już gotowe. Kawiarnia wygląda znakomicie, dekoracje idealnie wpasowały się w klimat tego święta. Wszyscy się schowaliśmy, żeby zrobić Van niespodziankę. Rydel wymyśliła coś że jesteśmy tutaj wszyscy umówieni i stąd mamy iść na miasto. Kiedy nasza Van przyszła wszyscy krzyknęliśmy:
-Niespodzianka!!! - zaszokowana Nessa nie wiedziała co powiedzieć.
***
Witajcie, będzie krótko. Przepraszam za błędy obiecuje że poprawie i Happy Halloween. Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie, w postaci komentarza.
-Witam, co podać?
-Jakieś wolne miejsce do zorganizowania imprezy urodzinowej. - mruknęła Rydel podpierając swoją brodę na rękach.
-To znaczy, poprosimy dwie kawy. - wyjaśniłam szybko, posyłając przyjaciółce mordercze spojrzenie. Blondynka zapisała nasze zamówienie, chciała już odejść, ale w ostatecznej chwili się rozmyśliła.
-Tak się składa że chyba wiem jak wam pomóc. - zaczęła nieśmiało, razem z Delly spojrzałyśmy na nią z nadzieją.
-Mówisz poważnie? - zapytała rozpromieniona Lynch.
-Tak. Ja wam pomogę, a wy mi.
-W czym? - zdziwiłam się.
-Zagadam z szefem, żebyście mogły to wszystko urządzić tutaj, a wy pomożecie mi znaleźć zespół, które będzie chętny do zagrania w sobotni wieczór kilka koncertów i który będzie dobrze grał. - postawiła warunek.
-To nie wiesz jak dobrze się składa, że spotkałyśmy się. Ja zrazem z braćmi mamy zespół i chętnie byśmy tutaj wystąpili.
-Moglibyście wystąpić na przyjęciu i zagrać kilka coverów. - zaproponowałam.
-Naprawdę!? - krzyknęła szczęśliwa kelnerka. -To super. A tak poza tym Alexa jestem.
-Laura, a tu Rydel. - uścisnęłyśmy sobie dłonie.
-To ja pójdę zanieść wasze zamówienia i zagadać z szefem. Za jakieś dwadzieścia minut kończę zmianę i wszystko ustalimy.
-Jasne nie ma sprawy. - machnęła ręką Delly.
Alexa pobiegła oddać nasze zamówienie, długo nie musiałyśmy czekać na kawę. Kiedy blondynka skończyła swoją zmianę, wszystko ustaliłyśmy. Poszłyśmy do mnie do domu, gdzie czekali na nas chłopacy, którym wcześniej napisałam sms'a żeby przyszli, bo jest sprawa do obgadania. Chłopacy z chęcią zapowiedzieli nam, że pomogą we wszystkim.
*Tydzień później*
Dzisiaj jest Halloween, wszystko na wieczorną imprezę jest już gotowe. Kawiarnia wygląda znakomicie, dekoracje idealnie wpasowały się w klimat tego święta. Wszyscy się schowaliśmy, żeby zrobić Van niespodziankę. Rydel wymyśliła coś że jesteśmy tutaj wszyscy umówieni i stąd mamy iść na miasto. Kiedy nasza Van przyszła wszyscy krzyknęliśmy:
-Niespodzianka!!! - zaszokowana Nessa nie wiedziała co powiedzieć.
***
Witajcie, będzie krótko. Przepraszam za błędy obiecuje że poprawie i Happy Halloween. Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie, w postaci komentarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz