-Rydel błagam cię weź jedź z stąd. Byle gdzie, ale jak najdalej od domu- zaczął błagać ją Riker.
-Dlaczego Rikerze? Boisz się rodziców?
-Cooo?
-To dobrze, chodźcie- dziewczyny zbierały się już do wyjścia a chłopacy nadal siedzieli na swoich miejscach.
-Nie idziecie?- zapytała się Laura.
-No wiesz...- zaczął Ross.
-Bądźcie mężczyznami- odezwała się Rydel.
-Okej- powiedzieli niechętnie chłopacy. Wysiedli z samochodu i udali się za dziewczynami do domu. Po przekroczeniu drzwi wejściowych w korytarzu stali Mark i Stormie z krzyżowanymi rękami.
-Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym!- z krzykiem przywitała ich Stormie.
-Wiecie co ja będę się już zbierać macie chyba coś do obgadania. To ja nie będę wam przeszkadzać- zaczął wymigiwać się Ellington.
-Ellington!- odezwał się groźnym głosem Mark.
-Wiecie co ja chyba jednak zostanę
-Słusznie. Mażecie nam wytłumaczyć co wam wpadło do głowy!- krzyknęła na chłopaków Stormie.
-Mamo nie denerwuj się- Rocky starał się uspokoić swoją rodzicielkę.
-Jak się nie mam denerwować skoro wy odwalacie takie coś, Ryland'owi mogło stać się coś poważnego!
-Ale nic poważnego mu się nie stało
-Ale mogło!
-Dobra zejdźcie mi już z oczów. Jutro pogadamy.
-Dziewczyny chcecie coś do picia- Mark zwrócił się do Laury i Vanessy.
-Nie. Dziękujemy. Musimy już wracać, ciocia i wuja na pewno martwią się gdzie my jesteśmy- odpowiedziała mu Vanessa.
-W takim razie to dobranoc
-Dobranoc
Dziewczyny przytuliły się z Rydel na pożegnanie, a chłopakom rzuciły obojętne "pa". Kiedy dziewczyny wyszły z domu Lynchów Stormie i Mark zmierzyli chłopaków morderczym wzrokiem.
-Do łóżek. Jutro sobie porozmawiamy- po tych słowach Stormie poszła do kuchni.
-Nie słyszeliście co powiedziała mama, przebierać się w piżamki i do wyrek- zakomunikował Mark, a chłopacy wraz z Ellingtonem dziwnie się na niego spojrzeli.
-Ja już będę leciał do domu- oświadczył Ratliff.
-Ellington twoi rodzice są już poinformowani o dzisiejszym zajściu- chłopak przeklął cicho pod nosem.
-W takim razie do widzenia proszę pana, cześć chłopaki- Ell miał właśnie wychodzić, kiedy Mark zatrzymał go.
-Zaczekaj. Zawiozę cię do domu
-Nie dziękuje. Nie trzeba. Przejdę się to przecież nie daleko tylko 15 minut piechotą.
-Okej, to cześć
-Do widzenia panu. Pa chłopaki.
Po wyjściu Ellington'a, Mark spojrzał surowym wzrokiem na chłopaków i po chwili poszedł do kuchni. Każdy z braci udał się do swojego pokoju.
*Następny dzień*
*Oczami Laury*
Po wczorajszej przygodzie z Ryland'em stwierdzam że rodzina Lynchów jest mocno pojechana. Z takimi sąsiadami nie będzie można narzekać na nudę. Wczorajszy dzień był szalony najpierw uciekałam przed mokrą Van, potem razem z Delly i Van uciekałyśmy przed matką małej dziewczynki z kina, a na sam koniec pojechałyśmy do szpitala. Tak ten dzień był naprawdę szalony. Moje myśli zmierzyły w innym kierunku, a mianowicie. Co odbiło chłopakom że doprowadzili się do takiego stanu. Przecież Ryland'owi mogła stać się krzywda, mógł zgiąć. Naprawdę tego nie rozumiem. Byli oni wszyscy tacy pijani, na szczęście niebyli aż tak pijani żebyśmy musiały pomagać im w chodzeniu bo niebyli by wstanie ustać na własnych nogach nogach. Dobrze że tak nie było. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie wuja Robert:
-Laura, Laura
-Co? Znaczy słucham
-Laura czy wszystko w porządku? Chyba musiałaś mocno się zamyślić, ponieważ poprosiłem cię żebyś podała mi sól- zerknęłam szybko na przedmiot stojący naprzeciwko mnie. I podałam wujowi sól.
-Przepraszam. Zamyśliłam się i nie słyszałam pytania- wuja Robert uśmiechnął się do mnie promieniście..
-Nic nie szkodzi. A można wiedzieć o czym tak myślałaś?
-O niczym-odpowiedziałam upijając łyk herbaty.
-Na pewno myślałaś o niczym? Bo wiesz jeśli masz jakiś problem to możesz nam o tym powiedzieć, po to tu jesteśmy ja i Kristen- kocham to w nich, że traktują mnie i Vanesse jak własne córki. Obdarzają nas prawdziwą bezwarunkową miłością.
-Nie, po prostu zamyśliłam się o niczym ważnym
-Jak było wczoraj w kinie?- zapytała się nas ciocia Kristen. Kiedy ja i Van opowiedziałyśmy cioci i wujowi o przebiegu wczorajszego dnia po wyjściu z domu. Pierwsza odezwała się ciocia:
-Dzień pełen wrażeń
-Cholera- przeklął wuja Robert.
-Coś się stało?- spytała się moja siostra.
-Cholera kompletnie zapomniałem
-Ale o czym?- wszystkie trzy równo zadałyśmy te pytanie.
-Jutro o 20 odbędzie się przyjęcie dla adwokatów. Chciałbym żebyście poszły tam ze mną i moją kochaną małżonką. Co wy na to?
-Spoko
-Może być
-Kompletnie o tym zapomniałem. Tak nie chce mi się tam iść. - wuja zaczął użalać się nad sobą.
-Mam pytanie?- odezwałam się nieśmiało.
-Tak
-Nigdy nie byłam na takiej imprezie, Jak będzie wyglądało to przyjęcie? - chciałam wiedzieć czego mogę się spodziewać. A co jeśli zrobię z siebie idiotkę przed tymi wszystkimi ludźmi?
-No wiesz krawat, nudne pogaduszki na temat sądu itp.
-Czyli nudna impreza
-Tak nudna impreza- zgodził się ze mną wuja-Ja najbardziej nie mogę doczekać się tamtejszego meni. Co jak co ale jedzenie tam jest genialne- wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Vanessa za jakieś 20 min wyjeżdżamy
-Okej ciociu
-Gdzie jedziecie?- zaciekawiłam się.
-Jedziemy na drugi koniec miasta załatwić parę spraw. Chcesz jechać z nami?
-Nie, zostanę w domu
*20 minut później*
-Dobra Laura trzymaj się, jedzenie masz w lodówce. A jak byś miała jakiś problem to dzwoń, powinniśmy wrócić przed 16.
-Okej ciociu nie martw się już dam sobie rade. Nie mam przecież pięciu lat możesz zostawić mnie samą w domu.
-Racja
-Ciociu pomyślałam sobie że ugotuje obiad. Co ty na to?
-Wiesz że to jest genialny pomysł
-Ciociu musimy już jechać jeśli nie chcemy się spóźnić- Van poganiała ciocie.
-Dobra. Lau trzymaj się i ugotuj coś pysznego
Ciocia Kristen i Vanessa odjechały, pomachałam im na pożegnanie, a kiedy znikły z zasięgu mojego wzroku odwróciłam się na piętach w stronę domu. Czyli jestem sama w domu, wuja zdążył już uciec do pracy. Jestem sama w domu, przez myśli przebiegają mi różne rzeczy które mogę robić będąc sama w domu. Jednak szybko się otrząsnęłam z tych myśli, słabo by było gdyby ciocia i moja siostra zobaczyłyby mnie w bieliźnie i białej koszuli wuja . To wydaje się śmieszne, ale zarazem takie prawdziwe, kiedyś moja koleżanka miała taką samą akcje. Skończyło się dwu miesięcznym szlabanem. Po przekroczeniu progu kuchni od razu zaglądam do książki kucharskiej w poszukiwaniu jakiegoś pomysłu na obiad. Moją uwagę przykuła lazania, zajrzałam do lodówki żeby sprawdzić czy wszystkie potrzebne składniki są, tak jak myślałam nie ma połowy potrzebnych produktów. Zrobiłam listę zakupów, wzięłam portfel i ruszyłam do sklepu. Dzisiaj jest piękna pogoda więc postanowiłam że do sklepu się przejdę. Po 20 min wracałam już z potrzebnymi produktami do zrobienia obiadu, po rozpakowaniu zakupów zabrałam się za przyrządzanie obiadu. W kuchni pięknie pachniało przyrządzonym przez mnie obiadem, kiedy lazania jest już gotowa odkładam ją na bok żeby wystygła po czym włożę ją do lodówki, gdzie tam będzie spokojnie czekać na powrót domowników. Sprzątając w kuchni wpadłam na super pomysł a mianowicie że zrobię deser. Postanowiłam upiec ciasto czekoladowe, już miałam zabierać się z robienie masy kiedy okazało się że niema mąki. Cholera. Nie pójdę drugi raz do sklepu, ale na szczęście żyjemy w takim społeczeństwie gdzie na się sąsiadów i to od nich można pożyczyć mąkę. Zgarnęłam szybko telefon ze stołu i wepchnęłam go do kieszeni spodni, zamknęłam drzwi i ruszyłam do moich ulubionych sąsiadów. Kiedy zapukałam do drzwi po chwili ukazała mi się sylwetka blondynki. Wyglądała ona świetnie, miała na sobie jasne różowe jeansy i biały T-shirt z nadrukiem w tym zestawie prezentowała się świetnie. Włosy miała spięte w kucyka a makijaż był delikatnie nałożony ze w ogóle można go nie zauważyć, wyglądała tak naturalnie.
-Hej- przywitałam się.
-Hej. Zapraszam do środka- blondynka zrobiła mi miejsce żebym mogła przejść- No to co cię sprowadza w moje skromne progi?
-Robię własnie ciasto czekoladowe i przyszłam pożyczyć mąkę. Oczywiście jak masz.
-Tak mam zaraz przyniosę, usiądź sobie wygodnie, ja za chwile przyniosę tą mąkę i coś do picia. Po chwili Rydel wróciła z dwiema szklankami coli i podała mi jedną.
-Dzięki
-Zaraz przyniosę ci mąkę- po tych słowach blondynka zaszyła się w kuchni i wróciła z kilogramem mąki.
-Wiesz że nie jest mi potrzebne aż tyle mąki
-Wiem ale zawsze lepiej mieć więcej niż mniej
-Faktycznie
-A tak poza tym stało się coś ciekawego
-Jutro ja i Van idziemy z ciocią i wujem na imprezę dla prawników
-Uuu
-Fajnie by było gdybyś poszła z nami
-No fajnie by było
-Może uda mi się ich namówić żebyś mogła iść z nami
-Fajnie by było
-Chłopcy wczoraj mocny ochrzan dostali
-Nie. Po waszym wyjściu mama powiedziała że dzisiaj sobie porozmawiają.
-Jeszcze z nimi nie rozmawiała?
-Nie, mama musiała rano wyjechać do miasta a że ma naprawdę dobre serce nie obudziła swoich synków o 7 rano
-Myślisz że pani Stormie daruje im te rozmowę?
-Co ty oszalałaś!? W życiu! Porozmawia sobie z nimi jak wróci, myślę że do tego czasu zdąży się obudzić
-Oni jeszcze nie wstali!?
-Ryland obudził się bo go szyja i głowa bolała więc dostał jakieś proszki przeciw bólowe, żeby mu mięło, a Rocky i Riker się obudzili z bólem głowy
-Kac morderca nie ma serca
Rozmawiałam z Rydel rozmawiałyśmy sobie na różne tematy.
*Oczami Ross'a*
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy i z ogromnym kacem. Wygramoliłem się z łóżka i ruszyłem w stronę kuchni. Dzisiaj spałem w moich różowych bokserkach nie chciało mi się ubierać spodni. Poza tym jestem u siebie w domu, więc mogę chodzić sobie po domu w bieliźnie. Z taką myślą schodziłem po schodach kiedy nagle ujrzałem siedzącą na kanapie Laurę. Uczucie wstydu dało o sobie znać i to mocno, chyba zaraz zapadnę się pod ziemię nawet chwilowo zapomniałem o bólu głowy który towarzyszył mi po przebudzeniu się.
-Laura,a co ty tutaj robisz?
-Siedzę
-No właśnie widzę
-Ross,braciszku dlaczego chodzisz na pół nago?
-Jestem u siebie w domu więc mogę
*Oczami Laury*
Ross tłumaczył się właśnie Rydel dlaczego paraduję w samej bieliźnie po domu. No nie powiem te różowe bokserki dodają mu seksapilu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że przegryzam dolną wargę i gapię się na jego umięśniony tors. Weź się w garść dziewczyno, ogarnij się przecież to tylko nagi umięśniony tors na plaży spotkasz ich całe mnóstwo. Chryste czemu on musi wyglądać tak seksownie i jeszcze ta fryzura w kompletnym nieładzie, tak jak po przebudzeniu się. Na pierwszy żut oka widać że ma kaca. Biedny skacowany Ross z jednej strony serce się kraja na jego widok, ale z drugiej strony należało mu się. Trzeba było wczoraj nie pić. Ross, tak jak wcześniej wspomniałam w tych różowych bokserkach wygląda niesamowicie seksownie. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Rydel.
-Ross mam gościa a ty pozwalasz żeby mój gość widział cię w samych gadkach!- wydarła się na niego Rydel, widać było że Ross'owi głowa zaraz eksploduje.
-Rydel możesz tak nie wrzeszczeć głowa mi zaraz eksploduje
-Trzeba było nie pic . I weź się ubierz.
-Po pierwsze wiem że nie trzeba było tyle pić. Naprawdę to wiem. I mocno tego żałuję. A po drugie jak byśmy byli na plaży przeszkadzałby wam widok mojej osoby w bokserkach?
-Nie- odpowiedziałyśmy zgodnie.
-No to wyobraźcie sobie że jesteśmy na plaży
-Ale ty chodzisz na plaże w kąpielówkach- zauważyła Rydel.
-To wyobraź sobie że wszystkie moje kąpielówki zniknęły i muszę iść w bokserkach
-Wyobrażam to sobie i wiesz co?
-Co?
-Nie podoba mi się ten widok
-Mówi się trudno- po tych słowach Ross zaszył się w kuchni, a ja i Rydel spojrzałyśmy na siebie pytająco.
-Co to było?- pierwsza odezwała się Rydel.
-To kochana był Ross w różowych bokserkach
-Chryste dobrze że nie łażą po domu nago. Tego widoku bym nie przeżyła.
-Ja też
Do salonu wpadł Ross, usiadł pomiędzy mną a Rydel i objął nas ramieniem. Spojrzał na Rydel.
-Rydel, siostrzyczko gdzie są jakieś tabletki przeciw bólowe?
-Riker wziął ostatnie
-Co za chuj. Jak on mógł to zrobić?
-No nie wiem. Może po prostu był szybszy?
-Ale mógł pomyśleć o młodszym rodzeństwie. A nie wszystko sam wpierdolić. Cholerny egoista.
-Ross, Riker pomyślał o młodszym rodzeństwie. Rocky i Ryland się załapali.
-Mówiąc młodsze rodzeństwo miałem na myśli siebie
-I kto tu jest egoistą?- włączyłam się do rozmowy brat z siostrą.
-Na pewno nie ja- blondyn zaczął się bronić.
-Tak na pewno nie ty jesteś egoistą- powiedziałam to z sarkazmem.
-Ciesze się że, zgadzasz się ze mną
-Ty nie wiesz co to jest sarkazm?
-Nie. Ale chętnie się dowiem- mruknął uwodzicielskim głosem. Blondyn przestał obejmować swoją siostrę, a jego druga ręka która spoczywała na moim ramieniu nawet nie drgnęła i wyglądało na to że nie zapowiadało się żeby miało się to zmienić. Wydaje mi się że Ross chyba mnie podrywa albo tylko mi się tak wydaje. Nie wiem co ale coś jest w tym blondynie co przyciąga jak magnes.
-Ross przestań podrywać naszą sąsiadkę
-Ale ja nikogo nie podrywam- Ross próbował zaciekle bronić się przed oskarżeniami Rydel.
-W takim razie nie flirtuj z naszą sąsiadką
-Ja z nikim nie flirtuje. Z sąsiadką sobie nie możne porozmawiać.
-Ciekawe o czym chcesz z nią porozmawiać?
-Nie muszę ci się spowiadać o czym chcę porozmawiać z Laurą. A tak poza tym ty to możesz sobie z nią gadać godzinami a mi już nie można?
-Nie
-Możecie przestać się o mnie kłócić- postanowiłam przerwać tę kłótnie. Trochę mi głupio że jestem powodem ich kuchni.
-Ale my się nie kłócimy- zaprotestowała Rydel.
-My tylko wymieniamy swoje poglądy- dodał Ross.
-W takim razie możecie przestać?
-Okej
-Dobra
-A cię przypadkiem czasem głowa nie bolała?- Rydel zapytała się Ross'a.
-Nadal mnie głowa boli
W salonie pojawił się Riker, który był w lepszym stanie od swojego młodszego bliźniaka.
-Ej brat co ty w slipach paradujesz przed Laurą?
-Po pierwsze to nie są slipy tylko bokserki- wskazał na wymienioną wcześniej cześć swojej garderoby- A po drugie gdzie są te tabletki przeciw bólowe które wjebałeś?
-Po co się durno pytasz skoro wiesz gdzie są
-Dlaczego tam są?
-Bo mnie głowa bolała
-Wiesz co mógł byś pomyśleć czasem, może twojego młodszego brata też głowa boli.
-Trzeba był nie spać
-Trzeba był nie spać- papugował Ross Rikera.
-A ty może weź te łapska od Laury- Ross ze skwaszoną miną cofnął rękę.
-Lepiej. A teraz się weź się ubierz- dodał Riker.
-Przeszkadza ci moja osoba w bieliźnie?
-Nie ale w pokoju są damy
-Im widok mnie w bieliźnie nie przeszkadza
-Chłopcze czy ty wstydu nie masz?
-Riker ja nie mam się czego wstydzić tak jak co po niektórzy.
-Czy ty coś sugerujesz synu
-Że ty się wstydzisz to nie oznacza że wszyscy inni też się wstydzą
-Niby czego się wstydzę?
-To że masz małego
-Ja niby mam małego? Ty chyba w życiu nie widziałeś mojego przyjaciela.
-Co ty sugerujesz?
-Że jak byś widział moją męskość twoja męskość czułaby się urażona
-Czy ty rzucasz mi wyzwanie Rikerze?
-Tak owszem
-Podaj czas i miejsce
-Tu i teraz. Niech wygra ten który ma większego.- ja i Rydel patrzyłyśmy się zszokowane na siebie.
-Dziewczyny po sędziuje cie nam
-Co!?
-Czy wyście do końca zgłupieli!?- krzyknęła na swoich braci Rydel.
-Wam na prawdę odbiło!- krzyknęłam na nich oszołomiona ich propozycją.
-Dobra wystarczyło powiedzieć nie
-Dobra sami sobie poradzimy Ross masz jakąś linijkę. Tylko pamiętaj żeby była długa.
-Dwadzieścia centymetrów wystarczy?
-Co ty oszalałeś, weź trzydzieści
Ross i Riker ruszyli w stronę schodów, a my odprowadziłyśmy ich wzrokiem. Kiedy zniknęli z zasięgu naszego wzroku zwróciłam się do Delly:
-Wiesz co Rydel ja chyba będę się już zbierać. Dzięki z pożyczenie mąki, postaram się namówić ciocie Kristen i wuja Roberta żebyś poszła razem z nami na to przyjęcie.
-Okej, dzięki że wpadłaś- blondynka odprowadziła mnie do drzwi.
-A jeszcze jedno wpadaj do nas kiedy tylko zechcesz
-Dzięki na pewno wpadnę i to szybciej niż ci się może wydawać
-Moje drzwi są zawsze otwarte do ciebie
-Ciesze się niezmiernie z tego powodu
-Pa kochana
-No pa pa kochana zdzwonimy się potem
-Tak
Odwróciłam się na pięcie i ruszyła w stronę domu. Zaraz po przybyciu do domu zabrałam się z robienie ciasta czekoladowego. Robienie ciasta zajęło mi dłużej niż planowałam byłam kompletnie roztargniona, cały czas myślałam o Ross'ie o jego umięśnionej klacie, o jego włosach które były w kompletnym nie ładzie, o jego dziwnej rozmowie z bratem o tym który z nich ma większego. Wyglądał tak seksownie, dlaczego muszę mieć aż tak bardzo przystojnego sąsiada. Coś jest w tym chłopaku co ciągnie jak magnez może urok osobisty, albo poczucie humoru. Moje myśli zbiegły w innym kierunku, a mianowicie że muszę ze wszystkich sił przekonać ciocie i wuja żeby Delly poszła z nami na to przyjęcie. Bez niej będzie nudno nie żeby Vanessa była nudna tylko z tą blondynką będzie sto razy fajniej. Do kuchni weszła ciocia i Vanka, chryste to jest już ta godzina mocno się zamyśliłam.
-Hej Laura
-Hej wam
-Jak ci minął czas?- zapytała się ciocia.
-Na gotowaniu
- Czuć, pachnie przepysznie
-Dzięki. A wam jak minął czas?
-Na załatwianiu różnych spraw
-Cały czas gotowałaś?- spytała się Van.
-Jeszcze wpadłam do Rydel pożyczyć mąkę
-A ciociu prawie bym zapomniała. Czy Rydel może iść razem z nami na to przyjęcie? Proszę.
-Tak ciociu proszę niech Rydel pójdzie z nami - moja siostra przyłączyła się do minie w kwestii wybłagania pójścia Rydel z nami na to przyjęcie.
-Jasne że może- razem z Van rzuciłyśmy się na ciocie żeby mocno ją wyściskać.
-Dobrze dziewczynki wystarczy już tych przytulasów. Usiądźmy do stołu żeby szkoszczować tego co przygotowała nam Laura.
Po zjedzeniu obiadu i skosztowaniu deseru, który nie powiem wyszedł przepysznie reszcze dnia spędziłam na kanapie przed telewizorem. W między czasie napisałam do Rydel żeby szykowała sukienkę na przyjecie bo idzie z nami. Po kolacji poszłam iść się umyć a potem poszłam spać.
***
Nareszcie skończyłam ten rozdział! Długo go pisałam ponad miesiąc ale nie ważne. Bardzo zależało mi żeby jeszcze dzisiaj dodać ten rozdział no i się udało. Z góry przepraszam za błędy ortograficzne. Życzę miłego czytania, tekst "Kac morderca nie ma serce" jest z blogu Anabell. Mam nadzieje że następny rozdział pojaw się szybciej niż ten i że nie będziecie musieli czekać miesiąc ja coś napisze. Komentujcie jakę macie wrażenia po przeczytaniu rozdziału. Dostaliście coś fajnego na zająca? Mam nadzieje że tak. Dobranoc.
W końcu przeczytałam xD fajny fajny nie powiem. Beka tak. Różowe bokserki the best! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńSuper :D czekam :D
OdpowiedzUsuń