środa, 30 marca 2016

Rozdział 21

Po lodowisku miałyśmy razem z dziewczynami pojechać prosto do domu, ale w połowie drogi zmieniłyśmy nasze plany. Nie mówiąc nic chłopakom, skręciłyśmy w przeciwną stronę od domu i ruszyłyśmy przed siebie. Nie musiałyśmy się martwić tym, że te małpy będą nas widzieli, dawno zgubiliśmy ich na światłach. Głupki zdążyli przejechać na zielonym, ale my niestety nie. Za bardzo nie wiedziałyśmy do kąt jechać, co chwile z naszych ust padały inne propozycje, gdzie mamy spędzić czas. Vanessa wysłała sms'a do cioci, żeby się nie martwiła i powiedziała pani Stormie, że Rydel jest z nami. W końcu po długich naradach postanowiłyśmy pojechać do najbardziej znanej dzielnicy Los Angeles, czyli Hollywood. Bardzo chciałyśmy zobaczyć Pantages Theatre i Aleje Gwiazd, okazało się, że ani Vanessa ani Rydel nigdy nie były w Pantages Theatre zawsze przechodziły obok niego, ale nie były w środku. Dzisiaj postanowiłyśmy to zmienić i wejść do środa. Zaparkowałyśmy niedaleko samochód, zabrałyśmy ze sobą plecki w których były nasze rzeczy i ruszyłyśmy w stronę Pantages Theatre. Po zwiedzeniu budynku od środka, poszłyśmy na Aleje Gwiazd, gdzie tam każda z osobna zrobiła sobie zdjęcie z gwiazdą Michael'a Jackson'a i Marilyn Monroe. Razem z dziewczynami wspominałyśmy wielką twórczość Marilyn, bardzo ją lubię mimo tego, że była dziwką, trzykrotnie wyszła za mąż i trzykrotnie się rozwodziła, miała około stu kochanków. A jednak była bardzo niezwykła, wielokrotnie mówiła o tym, że sława jest jak kawior miło jest go czasem skosztować, ale codziennie przez cały dzień szybko się przejada. Opuściła ten świat w młodym wieku, podobno popełniła samobójstwo chodź mówi się też o morderstwie, do dzisiaj nie jest wyjaśniona ta sprawa. Bardzo podoba mi się cytat Marilyn Monroe "Jestem samolubna, niecierpliwa i trochę niepewna siebie. Popełniam błędy, tracę kontrolę i czasem jestem trudna do zniesienia. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza" uważam, że ten cytat ma pewne przesłanie. Monroe kojarzy mi się z kobiecością, w tamtych czasach ona była ideą piękna. Dziewczyny i ja trochę zgłodniałyśmy, więc postanowiłyśmy udać się do jakieś kawiarni. Wszystkie zamówiłyśmy sobie mega duży deser lodowy i mrożoną kawę, Rydel cieszyła się, że jest z dala od chłopaków, bo co chwile im marudzi, że musi przejść na jakąś dietę. A tu zamawia sobie gigantyczny deser lodowy, ale nie ma ich tak, więc przynajmniej nikt jej tego nie będzie wypominał. Ja na przykład mogłabym  zabić za jedzenie, nie cierpię kiedy ktoś zabiera mi moje jedzenie i sam zaczyna je jeść. Wtedy mogę być bardzo agresywna, chyba że kogoś lubię to go raczej nie pobije, ale nie których to bym mogła odesłać na oddział intensywnej terapii. Zajadałyśmy się lodami w spokój, dopóki jakiś koleś nie przyczepił się do nas chcąc poderwać Rydel.
-Hejka mała. - rzucił na powitanie.
-Przepraszam do kogo to było? - zapytała się Delly lekko wkurzony głosem.
-Jak to do kogo? Do ciebie blondyneczko. - uśmiechnął się zabójczo, to znaczy taki miał zamiar, ale wyszło jakby ktoś kopnął go w brzuch.
-Nie jestem zainteresowana jakąkolwiek znajomością z tobą. - dziewczyna gestem dłoni dała mu jasno do zrozumienia, że ma sobie już iść. Niestety nasz nowy kolega nie załapał aluzji i nadal pochylał się nad naszym stolikiem.
-Zabawna jesteś. - stwierdził. - Jak masz na imię piękna istoto?
-Nie chcesz wiedzieć.
-Owszem chcę. - odsunął wolne krzesło koło nas i usiadł na nim ,prawie się przywracając. Jakim trzeba być idiotą, żeby nie widzieć krzesła, które stoi jakieś centymetr od nogi!? Pytam się jakim? Ale czego mam się spodziewać, świat jest pełen idiotów,  którzy byli, są i będą zawsze na tym świecie. - Nazywam się Jake, a ty?
-Już ci mówiłam, że nie powiem.
-W takim razie, dziewczyny jak ma na imię wasza koleżaneczka? - zwrócił się do mnie i Van. Oby dwie wymieniłyśmy ze sobą znaczące spojrzenie i odparłyśmy.
-Nie udzielimy ci potrzebnych informacji, sam musisz je zdobyć. - odparła Van.
-Jak niby mam to zrobić? - wzruszyłam bezradnie ramionami.
-Nie wiem. Zaskocz ją swoją osobą. - poradziłam. Szczerze miałam dosyć tego kolesia, był nachalny i ja rozumiem, że nie powinno oceniać się ludzi po wyglądzie, ale litości! On mógłby robić za bestie bez kostiumu. Rydel w życiu by nie poleciała na takie coś, przecież to widać na kilometr, że od niego głupotą bije, przy nim Rocky i Ellington wyglądają jak geniusze.
-Mam dwadzieścia lat, pracuje w bardzo ważnej wręcz mogę powiedzieć pożądanej reprodukcji filmowej. - i tu nas szczerze zaciekawił. On i filmy?
-Jesteś aktorem? - Delly z niedowierzaniem spojrzała się na niego.
-Tak jestem, można rzec, że jestem wielką gwiazdą.
-W jakich gatunkach filmu się specjalizujecie? - zapytała Nessa dziwnie się na niego patrząc.
-Gejowskie porno. - z szoku upuściłam łyżeczkę na ziemie. Tego się nie spodziewałam Jake grający w gejowskich  filmach o treści erotycznej (aktualnie czytam pojebanego fanfica o Niallu, który jest genialny i mega zboczony xd ~`aut.). Jake zaskoczył nas, jak mało kto. Teraz jestem na stówę pewna, że Rydel w życiu się z nim nie umówi, po tym jak wszystkie trzy przesunęłyśmy swoje krzesła pół metra dalej od niego można stwierdzić, że nasza znajomość się na tym skończy.
-Czyli ty pieprzysz się z facetami? - tylko tyle udało mi się powiedzieć, jak trochę się ogarnęłam.
-Ale nie tylko tym się zajmuje.
-A czym jeszcze? - moja siostra miała taką minę, jakby miała zaraz zwymiotować. Cała zrobiła się bladziutka jak ściana, dziwie się, że cokolwiek powiedziała.
-Od czasu do czasu tańczę w klubie Go Go zarówno rozbieram się dla pań, jak i dla panów. W ogóle nie jestem wybredny co do płci, pociągają mnie kobiety i za równo mężczyźni. Tańczę też na domówkach i wieczorach pańskich. Lubie dzieci, często przychodzę koło fontanny, gdzie biegają one w swoich kostiumikach kąpielowych bądź bieliźnie, żeby się ochłodzić w gorące dni, czasem biorę wiaderko napełniam je wodą i oblewam dzieciaki. Wtedy jak kropelki wody zostają na mich ciałach, powiem tak, ten widok bardzo działa na mnie kojąco. - chłopak popatrzył się z rozmarzeniem w przestrzeń, razem z dziewczynami spojrzałyśmy się na siebie z przerażeniem, chwyciłyśmy swoje rzeczy i szybko uciekłyśmy od tego kolesia. Dopiero po dziesięciu minutach biegania, postanowiłyśmy się zatrzymać.
-Dziewczyny stójcie, dawno go zgubiłyśmy. - blondynka z trudem łapała oddech, ale ze mną nie było lepiej. Ja uznaje tylko taki sport, kiedy trzeba iść do sklepu po coś słodkiego innego nie. Nigdy nie byłam typem sportowca, podziwiam tych, którzy codziennie trenują po kilkanaście godzin. Ja bym tak nie potrafiła. Vanessa jedyna z nas trzymała się w miarę dobrze, ja i Delly wyglądałyśmy jakbyśmy miały zaraz umrzeć Lynch nawet przytrzymywała się ręką chodnika, co wyglądało w miarę żałośnie. Przechodni patrzyli na nas z politowaniem, najchętniej pokazałabym im środkowy pale, ale nie mam sił żeby to zrobić. Chyba zacznę biegać raz na tygodniu, tak jak robi to Van, może wtedy nie będę miała takich problemów z oddychaniem po krótkim biegu jak teraz. Kogo ja oszukuje? W życiu nie zacznę biegać!
-Jesteś pewna Rydel, że nie gonił nas? - brunetka rozejrzała się w koło z obawy przed tym, że za chwile zobaczy wyłaniającego się Jake.
-Co ty!? On był bardziej zajęty myśleniem o dziecięcych tyłkach niż nas gonieniem. Założę się, że dopiero teraz zauważył, że nas nie ma. - blondynka usiadła na ławkę, której wcześniej nie zauważyłam.
-Serio Rydel musisz być taka ładna i przyciągać facetów jak magnez? - leniwie usiadłam na ławce.
-Przepraszam was bardzo, że przyciągam do siebie samych palantów i niewydarzonych pedofilów! Miejcie pretensje do moich rodziców, że nie taką zrobili. - wyrzuciła do góry ręce z rezygnacji. Przewróciłam oczami sięgając do plecaka po wodę, którą całe szczęście zapakowałam. Odkręciłam zakrętkę i wzięłam dość spory łyk.
-Dziewczyny nie kłóćmy się, to nie wina Rydel, że ten koleś okazał się zboczonym, nachalnym, pedofilem i uczepił się właśnie nas. Swoją drogą to był bardzo przyjemny bieg. - palnęła Nessa. Razem z Lynch spojrzałyśmy się na nią, jak na jakąś nienormalną, może dla niej to był przyjemny bieg, ale nie wszyscy tak samo to odczuli.
-Co teraz robimy? - wstałam i wyrzuciłam do kosza pustą butelkę.
-Nic. Idziemy po samochód i jedziemy do domu. - Rydel leniwie wstała, a zaraz za nią wstała też moja siostra. Wolno nie spiesząc się poszłyśmy z stronę, gdzie zostawiłyśmy samochód. Z jednej strony nie chciałam jeszcze wracać, ale z drugiej nie mogłam się tego doczekać. Bardzo chciałam się jeszcze spotkać z Ross'em, mimo tego, że za chwilę będzie ciemno. Może to wydać się głupie, ale stęskniłam się za nim. Ciekawe co teraz robi mój blondasek? Sięgnęłam do plecaka po telefon, gdzie wrzuciłam go tam, żeby nam nie przeszkadzał. Kiedy miałam już go w ręce, szybko odblokowałam i doznałam lekkiego szoku. Dwadzieścia pięć nie odebranych połączeń od Ross'a i dwanaście wysłanych smsów typu "Gdzie się podziewasz?", "Czy u was wszystko w porządku?" "Martwię się", są też sms'y o wulgarnej treści "Czemu kurwa nie odbierasz tego jebanego telefonu!?".
-Kurcze. - mruknęłam do siebie czytając zawzięcie wiadomości od mojego chłopaka. Czyżby ciocia Kristen nie powiedziała mu o naszym małym wypadzie do Hollywood? A może się martwi, że nas tak długo nie ma? Nie chce sobie myśleć, jak mocno Ross jest na mnie zły. Zostawił kilka wiadomości głosowych, których szczerze boje się odsłuchać.
-Co się stało? - zapytała Delly zmartwionym głosem.
-Ross wydzwaniał do mnie jak opętany. - wytłumaczyłam.
-Co martwi się już o ciebie? - Van podniosła jedną brew do góry. Posłałam jej mordercze spojrzenie i zaczęłam szukać numeru Ross'a, żeby do niego zadzwonić i wszystko mu wyjaśnić.
-Nawet sobie nie żartuj Vanessa.
-Ale przecież nie żartuje sobie. - oburzyła się krzyżując ręce na piersi.
-Zadzwoń do niego i wszystko mu wyjaśnij. - poradziła mi blondynka.
-Właśnie to robię. - wcisnęłam numer chłopaka i przyłożyłam telefon do ucha. Już po paru sekundach usłyszałam jego zmartwiony, szczęśliwy i wkurzony głos.
R:Laura w końcu raczyłaś do mnie zadzwonić! Gdzie ty się do cholery podziewasz!?
L:Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłam i nie odbierałam telefonu, miałam go w plecaku wyciszonego.
R:Ja tu przechodzę jakieś schizy dotyczące tego, gdzie ty się podziewasz, a ty mi mówisz, że miałaś wyłączony telefon w plecaku!!!?
L:Nie wyłączony tylko wyciszony.
Zwolniłam trochę tępo zostając w tyle, nie chciałam, żeby dziewczyny słyszały mojej rozmowy z chłopakiem.
R:Wielka mi tam różnica!
L:W zasadzie to jest spora różnica, gdybym miała wyłączony telefon...
R:Daruj sobie te teorie. Lepiej powiedz czemu was jeszcze nie ma?
L:Twoja mama i ciocia Kristen niczego wam nie powiedziały?
R:Co miały nam powiedzieć?
L:Że razem z dziewczynami postanowiłyśmy się przejechać do Hollywood, Vanessa napisała cioci sms'a, gdzie jedziemy i kazała powiedzieć twojej mamie, że Rydel jest z nami.
R:Kurwa.
L:Co się stało?
R:Nie pomyślałem, żeby spytać się mamy czemu jeszcze nie wróciłyście.
L:Ross czy ci na dekiel padło!? Wydzwaniasz do mnie, jak opętany i nie pomyślałeś wcześniej, żeby najpierw spytać się swojej mamy lub Kristen, gdzie my jesteśmy!?
R:No, ale nadal mnie kochasz?
L:Ty mi tu nie wyskakuj z głosem pokrzywdzonego chłopca. A wracając do twojego pytania, to tak nadal cię kocham.
R:Kiedy będziecie?
L:Za niedługo.
-Tylko nie to! - krzyknęła Rydel, odwracając na chwile moją uwagę, od rozmowy z blondynem. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam trzech kolesi co holowali nasze auto.
R:Laura czy to Rydel krzyczała? Co się dzieje?
L:Zadzwonię do ciebie za niedługo. Pa.
Nawet nie dałam pożegnać się chłopakowi, szybko wcisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefon do kieszeni spodni. Już po paru sekundach znajdowałyśmy się koło czarnoskórego mężczyzny, miał lekką nadwagę, w prawej ręce trzymał teczkę z jakimiś papierami, a lewą dłonią nakierowywał pojazd, który holował samochód Rydel.
-Co panowie wyprawiają!? Proszę zostawić mój samochód w spokoju! - blondynka jak najszybciej chciała dostać się do swojego auta, ale czarnoskóry mężczyzna skutecznie jej to nie umożliwił.
-Te srebrne BMW należy do pani? - zapytał mężczyzna. Musze przyznać, że miał naprawdę mocny głos, nie chciałabym słyszeć, jak na kogoś się wydziera. Już nawet bez krzyków, przyprawia mnie o lekki strach.
-Tak. Ale co panowie chcecie z nim zrobić?
-Musimy je odholować, zaparkowała pani w niedozwolonym miejscu. Przykro mi takie są procedury. - czarnoskóry chciał już sobie iść, ale my skutecznie zatarasowałyśmy mu drogę.
-To chodzi o te siedem niezapłaconych mandatów za moją wycieraczką?
-To nie były kartki wielkanocne. - odpowiedział. Dziewczyna dziwacznie i bardzo nie naturalnie zapiszczała.
-Ojejku. Ja naprawdę chciałam je zapłacić, ale zapomniałam o nich. - tłumaczyła.
-Naprawdę przykro mi, ale  prawo to prawo.
-Gdzie zabieracie moją Franie?
-Tu mają panie adres, gdzie będzie można odebrać samochód. - podał Rydel wizytówkę, a mi jakiś świstek.
-Co to? - zapytałam wskazując na kartkę papieru.
-Mandat do kolekcji. - wyjaśnił. -Dobra chłopaki jedźmy już. - powiedział do kolegów i wsiadł do pojazdu, które pozbawiło nas na jakiś czas środka transportu. Z chwili w której on odjechali Delly zaczęła szlochać.
-Uspokój się Rydel! - Van przywołała dziewczynę do porządku. -Nie ma co ryczeć.
-Jest prawie dwudziesta, jeśli chcemy odzyskać samochód i wrócić do domu musimy się pospieszyć. -Gdzie dokładnie mamy iść? - blondynka skrzywiła się na widok adresu do którego mamy się udać.
-Wiem, gdzie to jest! - krzyknęła z entuzjazmem Nessa wskazując na wizytówkę. -To jest niedaleko stąd, dziesięć minut biegu i jesteśmy na miejscu.
-Znowu mamy biegać? - jęknęłam z niechęcią.
-Chcesz odzyskać samochód czy nie? - przewróciłam oczami na słowa siostry.
-Niech ci będzie.
***
Po niecałych dziesięciu minutach morderczego biegu, dotarłyśmy pod wyznaczony cel. Weszłyśmy do środka i od razu skierowałyśmy się do faceta siedzącego za ladą.
-Dzień dobry, przyszłym po swój samochód. - wysapała blondynka. Facet popatrzył na nią z niechęcią, po czym głośno westchnął zmuszając się do sztucznego uśmiechu.
-Proszę podać numery tablic rejestracyjnych i wypełnić potrzebny formularz. - podsunął nam dość grubą stertę papieru, oburzona dziewczyna wyrzuciła formularz za siebie.
-Co pan mi tu wskakuje z tym świstkiem!? Chce odzyskać swój samochód! - krzyknęła Rydel zwracając na siebie uwagę kilku ludzi.
-A ja bym chciała wykonywać swoją pracę w spokoju. - odpowiedział bez namiętnie mężczyzna.
-To nie pan mi powie, gdzie mam iść po samochód. A gwarantuje, że będzie pan mógł w spokoju pracować. - uśmiechnęła się szeroko.
-Proszę podać numery samochodu. - poprosił. Kiedy Delly podawała numery rejestracyjne samochodu, ja postanowiłam rozejrzeć się po pomieszczeniu. Wyglądało ono paskudne, wszędzie były widoczne kolosalne kłęby kurzu, podłoga wyglądała tak jakby przez pół roku nie miała styczności z odkurzaczem lub miotłą, a siedzenia wyglądały tak paskudne, że wolałabym stać cały dzień niż usiąść na jednym z nich. Pełno zdechłych much leżało na parapecie, a koło kosza na śmieci leżał zdechły szczur. Jeszcze karaluchów brakuje do kolekcji. Podeszłam do stolika, gdzie były rozłożone ulotki o zasadach higieny (powinni sami zapoznać się z broszurkami, dziwie się, że jeszcze żadna inspekcja sanitarna ich nie zamknęła), chwyciłam ulotkę do ręki, ale szybko ją upuściłam. Po ulotce pełzał karaluch, to miejsce było ohydne. O niczym innym nie marzyłam na tą chwilę, jak o szybkim opuszczeniu tego pomieszczenia. Z niecierpliwieniem przyglądałam się Rydel i temu facetowi. Podeszłam do siostry i przyjaciółki, która zawzięcie wypełniała głupi formularz. Kiedy w końcu skończyła go wypełniać, podeszła do kolesia za recepcją.
-Tu ma pan swój wypełniony formularz, teraz proszę oddać mi mój samochód. - pan za recepcją zabrał stos kartek i sprawdzał czy aby wszystko zostało wypełnione. Kiedy przekonał się, że wszystkie potrzebne informacje zostały przełożone na papier. Popatrzył na nas i powiedział:
-Niestety nie będzie mogli zwrócić pani samochodu w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, takie są procedury.
-W dupie mam pańskie procedury! Grzecznie i kulturalnie proszę mi wskazać miejsce pobytu mojego pojazdu , a gwarantuje panu, że przy odrobinę szczęścia już nigdy w życiu się nie spotkamy. -oburzyła się Lynch. Szczerze nie dziwie się jej, też jestem mocno zirytowana i oburzona tym, że tak szybko nie odzyskamy samochód. Ten gościu już na samym początku mógł nam to powiedzieć, a nie kazać wypełniać jakieś głupie formularze!
-Odzyskają panie samochód za czterdzieści osiem godziny, a teraz proszę o opuszczenie tego terytorium. - zaczął nam grozić.
-Przepraszam bardzo, ale gdzie jest napisane, że nie mogę dostać samochodu teraz?
-Nie zapłaciła pani ośmiu mandatów i stanęła w niedozwolonym miejscu, a tak poza tym takie mamy procedury. Nie zważywszy w jakich okolicznościach pojazd został odholowany, każdy musi odczekać dany limit czasowy, który w naszym przypadku trwa dwie doby. - gestem ręki pokazał nam żebyśmy spadały.
-A nie istnieje żadna możliwość przyspieszenia czasu trwania na odzyskanie pojazdu? - zapytała Van łagodnym tonem, chodź naprawdę biła się z pokusą nakrzyczenia na faceta i rzucenia się na niego.
-To dla nas bardzo ważne, musimy wrócić do domu, a robi się coraz później. - dodałam mając nadzieję, że go udobruchamy. I specjalnie dla nas nagnie trochę procedury.
-Nic nie mogę zrobić, mam związane ręce. - rozłożył bezradnie ręce.
-Może pan zrobić, ale pan nie chce! - wysyczała przyjaciółka przez zaciśnięte zęby. Chyba nie przypadł jej do gustu ten facet, ale czego mamy się po niej spodziewać. Przecież facet w żółtym uniwerku nie chce jej oddać samochodu.
-Idźcie stąd smarkule, bo w ogóle już nigdy nie zobaczycie auta. - chwyciłyśmy Rydel za ręce i wprowadziliśmy ze pomieszczenia.
-Złoże na pana skargę! - krzyknęła blondynka za nim zdążyłyśmy wyjść. Na zewnątrz gorączkowo zastanawiałyśmy się co teraz mamy zrobić. Robiło się coraz później, a my utknęłyśmy w Hollywood bez możliwości powrotu. Oczywiście mogłyśmy zadzwonić po kogoś, żeby po nas przyjechał. Ale nikogo nie chciałyśmy fatygować. Rydel przypomniało się, że jej tata zna właśnie i mógłby zadzwonić do niego w sprawie szybszego zwrócenia blondynki samochodu. Szybko wybrała numer do swojego taty i odeszła na bok, żeby w spokoju porozmawiać. Po mimice twarzy Delly nic nie można było wywnioskować, raz skakała z radości, po chwili wyglądała na przygnębioną, sekundę później na załamaną, a na koniec na w miarę zadowoloną z końca rozmowy.
-Co powiedział twój tata? - zapytała Van, kiedy przyjaciółka do nas podeszła.
-Powiedział, że ten gościu ma u niego przysługę i raczej dość szybko odzyskam samochód. - razem z siostrą wydałyśmy z siebie zadowolony krzyk. -Ale tata nie kazał nam liczyć na to, że teraz, zaraz go odzyskamy.
-Jak to? Przecież mówiłaś, że ten właściciel wisi twojemu tacie przysługę. - lekko się oburzyłam. Miałam już nadzieje, że uda nam się szybko wrócić do domu, a tu jest tak jak zwykle. Czemu zawsze mnie to spotyka!? Czemu chodź raz nie mogę sobie pojechać na małą wycieczkę i w spokoju wszystko pozwiedzać, nie martwiąc się niczym? 
-Tak wisi, ale tata mówił, że ten właściciel jutro z rana rozpatrzy naszą sprawę. Ten komis i tak za chwilę zamykają, nie ma co prosić go o to teraz. Wszyscy pewnie spieszą się do domu i takie tam. - wyjaśniła dziewczyna szukając czegoś w plecaku. 
-Super ciekawe co teraz ze sobą zrobimy!? - brunetka z rezygnacji usiadła na poboczu chodnika. Westchnęłam z rezygnacji i usiadłam koło siostry, po chwili blondynka też się do nas przysiadła. Chciało mi się ryczeć, kompletnie nie wiedziałam co teraz z nami się stanie. Same czarne scenariusze chodziły mi po głowie, mało się słyszy w wiadomościach o zamordowanych osobach, które nie miały co ze sobą zrobić. Nie chciałam być jedną z tych osób. Moje wewnętrzne użalanie nad sobą przerwał głos Rydel:
-Tata powiedział, że mamy wynająć sobie jakiś pokój w hotelu niedaleko stąd, żeby rano jak wstaniemy przyjść odebrać samochód. 
-W sumie to jest dobry pomysł, pójdziemy wynająć jakiś pokój w hotelu i jutro rano wrócimy do domu. - uradowana Nessa klasnęła w dłonie. 
-Pytanie brzmi tylko czy będzie nas stać na jakiś pokój? Ile tak właściwie mamy kasy? - zmarszczyłam brwi. Wszystkie trzy zaczęłyśmy szukać po kieszeniach spodni i plecakach jakieś kasy, po zliczeniu wszystkiego co miałyśmy wyszło, że mamy 300 dolarów. 
-Myślicie, że starczy na pokój? - popatrzyłam na te pieniądze z politowaniem. Przecież tu jedna noc w hotelu musi kosztować kurwę pieniędzy, a środki jakimi dysponowałyśmy były nie zadowalające jak na wymogi Hollywood. 
-Na trzy pokoje nam nie starczy, ale może starczy nam na jeden dwu osobowy. - stwierdziła Rydel.
-Musimy w miarę tani hotel znaleźć. 
-Tym się nie przejmuj Vanessa, za chwile wujek Google powie nam jaki hotel jest najtańszy. - blondynka wyciągnęła swój telefon i zaczęła szukać najtańszego noclegu. Uspokoiłam się na chwile, ale niestety mój spokój jak to wcześniej powiedziałam trwał naprawdę chwile. Kiedy blondynka zaczęła piszczeć spanikowana, mój lęk i strach nie wiadomo przed czy, powrócił ze zdwojoną siłą.
-Co się stało? - szybko podbiegłam do przyjaciółki. 
-Nie mogę połączyć się ze stroną Google! - moja siostra wyglądała na mocno zbitą z tropu. 
-Wykupiłaś sobie internet? - brunetka spytała dla pewności dziewczyny, ta zrobiła taką minę, jakby pytanie mojej siostry obraziło ją.
-Oczywiście, że wykupiłam sobie internet. Ale musiałam go już wykorzystać. - zrobiła nadąsaną minę. 
-Super ciekawe co teraz zrobimy? - załamała się Nessa.
-A wy czasem nie macie wykupionego internetu w telefonie? - zapytała z nadzieją Rydel, obydwie pokręciłyśmy przecząco głową. Wtedy wpadłam na genialny pomysł:
-Ej, a może podłączymy się pod wifi tego komisu? - wskazałam na budynek przed nami. 
-To jest dobry pomysł Laura, tylko kurcze jakie oni mają hasło? - pochwaliła mnie Delly. 
-Nie mam pojęcia. - przyznała Vanessa. 
-Może najpierw sprawdzimy czy mają owe zabezpieczenie, a później pomartwimy się jakie mogą mieć hasło. 
-Błagam cię Laura, jakim trzeba być idiotą, żeby nie posiadać zabezpieczenia do wifi? Przecież oni posiadają działalność usługową, nie ma bata, że nie mają hasła. Musieli by być bandą kretynów, żeby go nie posiadać. - Rydel popatrzyła na mnie ze współczuciem.
-Co ci szkodzi spróbować? - zachęciłam ją. Przekręciła teatralnie oczami i odblokowała swój telefon, który zdążył się wyłączyć podczas naszej rozmowy.
-O kurde. Miałaś racje ci kretyni nie mają hasła na wifi. - zaśmiała się blondynka wyszukując w Google  najtańszego hotelu. Po niecałych pięciu minutach znalazłyśmy w miarę tani hotel, jeden pokój z dwu osobowym łóżkiem kosztuje 270 dolarów. Zabrałyśmy swoje rzeczy z chodnika i ruszyłyśmy w stronę naszej noclegowni. Po drodze wstąpiłyśmy do sklepu z ubraniami, żeby kupić sobie nową bieliznę, nie lubię nie mieć na sobie czystej bielizny. W hotelu  zameldowałyśmy się i szybko udałyśmy się do pokoju, byłyśmy trochę głodne, ale jak zobaczyłyśmy cenny w meni od razu wysłałyśmy Vanesse do jakiegoś sklepu. Kiedy Rydel poszła się kąpać, a ja postanowiłam zadzwonić do Ross'a i wszystko mu opowiedzieć, rozmawialiśmy ze sobą tak długo, że Van zdążyła już wrócić z jakimś jedzeniem i umyć się. Chłopak był trochę podłamany tym, że nie jesteśmy w domu, powiedział mi, że bardzo chciał się ze mną jeszcze spotkać. Chciałam jeszcze z nim dłużej porozmawiać, ale stan mojej baterii mi na to nie pozwalał. Pół biedy by było gdybym miała przy sobie ładowarkę, ale stało się tak, że ani ja ani dziewczyny nie posiadałyśmy przy sobie tego urządzenia. Pożegnałam się z nim i życzyłam słodkich snów. Niechętnie wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, gdzie tam umyłam się i przebrałam w czystą bieliznę. Nie miałam za bardzo w czym spać, rzeczy z lodowiska wciąż były mokre, a te w które byłam ubrana nie chciałam, żeby się pogniotły. Tak wiec wyszło na to, że spałam w samej bieliźnie. Nie chce wiedzieć co by powiedział Ross na ten widok, pewnie rzucił by jakąś zboczoną aluzje albo po prostu gapił się na mnie. Dobrze, ze tego nie widzi. Z dziewczynami zjadłyśmy trochę słodkich bułek, które przyniosła Van i wskoczyłyśmy do łóżka. Było trochę ciasno, ale wygodnie. Szybko odpłynęłam do krainy Morfeusza.

                                                                               ***  
Witajcie  serdecznie, przybywam do was z kolejnym rozdziałem. Tak szczerze to rozdział ten skończyłam pisać już wczoraj, ale strasznie nie chciało mi się sprawdzać błędów, więc postanowiłam, że dodam go dzisiaj. Mam nadzieje, że jakoś przetrwaliście tą szkołę, ale jeszcze trochę i będą wakacje. Został niecały miesiąc do egzaminów, wiedź nie będę miała za bardzo czasu pisać, wiecie nauka itp. Ale po egzaminach postaram się dodawać częściej rozdziały. Serdecznie zapraszam do komentowania, a jeśli nurtuje was jakieś pytanie na temat czegokolwiek zapraszam  do zakładki Pytania. To by było na tyle. Trzymajcie się ciepło.


niedziela, 27 marca 2016

Happy Easter ♥

Życzę Wam, Kochani, aby te święta wielkanocne wniosły do Waszych serc wiosenną radość i świeżość, pogodę ducha, spokój, ciepło i nadzieję. Obyście w rodzinnym gronie i miłym towarzystwie spędzili święta.









czwartek, 17 marca 2016

LBA 4

Dziękuje z nominacje Martis Lu, tu masz kochana odpowiedzi na swoje pytania. Serdecznie zapraszam na bloga Martis: http://raura-juststayalive.blogspot.com/
1. Co sądzisz o moim blogu?
Twój blog bardzo mi się podoba, masz naprawdę fajny pomysł na niego. Rozdziały są ciekawe, w każdym rozdziale coś się dzieje i to jest naprawdę fajne, że nie ciągnie się on jak flaki z olejem.
2. Ulubiona książka?
To dość trudny wybór, ponieważ ja bardzo dużo książek czytam, w szkole wśród nauczycieli mam opinie mula książkowego. Ale jeśli maiłabym wybrać to byłyby to Dary Anioła albo Igrzyska Śmierci.
3. Jakie są twoje ulubione kwiaty?
Takie pachnące, a tak naprawdę nie mam swoich ulubionych, choć muszę przyznać, że róże są ładne.
4. Kim chcesz być w przyszłości?
Szczęśliwym człowiekiem.
5. Jaka była najgorsza rzecz w twoim życiu?
Tak szczerze to zapomniałam, staram się złe rzeczy zapominać i ich nie rozpamiętywać. Kurcze aktualnie mam pustkę w głowię.
6. Masz jakieś zwierzę?
Tak mam pieska, wabi się Fado.
7.  W jakim kraju chciałabyś wziąć ślub?
Zacznijmy od tego, żeby najpierw wziąć ślub trzeba mieć z kim go wziąć. Ale kiedy znajdę tego jedynego, chciałabym wziąć ślub w Polsce, ponieważ jestem patriotką, a miesiąc miodowy może być za granicą ;)
8. Masz rodzeństwo?
Tak mam siostrę bliźniaczkę (nie jesteśmy podobne do siebie).
9. Jeżeli miałabyś wybierać, to kim chciałabyś być : aktorka czy piosenkarka i dlaczego?
Chyba chciałabym być aktorką, ponieważ fajnie by było grać w różnych filmach.
10. Jakie cechy powinien posiadać twój chłopak?
Powinien być zabawny, czarujący, trochę szalony, ale nie za bardzo nie chciała bym go odwiedzać w szpitalu, dobrze też by było gdyby był opiekuńczy i umiał mnie pocieszyć jakbym miała doła, nawiasem mówiąc powinien być kochany i romantyczny.
11. Jakiej muzyki słuchasz?
Oj różnej, słucham R5, Laury Marano, 1D, Elvis Presley, The Rolling Stones, Ewa Farna, Avril Lavigne, Kate Perry, Justin Timberlake, Shawn Mendes i wiele, wiele innych.

sobota, 12 marca 2016

LBA 3

Dzięki za nominacje przez Zakręconą Pozytywnie tu masz kochana wszystkie odpowiedzi. Serdecznie zapraszam na bloga Zakręconej Pozytywnie: http://wszystko-zacznie-sie-od-nowa.blogspot.com/2016/03/witajcie-zapewne-jak-juz-widzieliscie.html?m=1

1. Jak długo prowadzisz bloga?
Bloga zaczęłam prowadzić pod koniec 2014, a dokładnie 15.12.14 pojawił się prolog. W ogólnie wcześniej chciałam pisać opowiadania, ale nie umiałam się do tego przyznać, że chcę, bałam się, teraz już nawet nie wiem czego. Ale w końcu zdecydowałam się na to i nie żałuje.
2. Jakie są twoje zainteresowania?
Moje zainteresowania wiążą się z pisaniem bloga, jak i z czytaniem książek lub opowiadać. Czytanie i pisanie bardzo mnie odpręża i relaksuje, kiedy robię te dwie rzeczy mogę zapomnieć o całym świecie.
3. Gdzie chcesz pojechać w wymarzoną podróż?
Bardzo chciałabym pojechać do Stanów Zjednoczonych, zawsze chciałam zobaczyć Nowy Jork, Los Angeles, San Francisco, Teksas, Chicago i Las Vegas. W Polsce chciałabym zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca, uważam że nasz kraj jest piękny i warto zobaczyć niektóre miejsca. W Londynie też chciałabym być.
4. Ulubione zwierzątko?
Piesek.
5. Jaki jest twój ulubiony aktor/piosenkarz?
Moim ulubionym aktorem jest Johnny Depp, ale lubię wielu innych aktorów. Nie mam swojego ulubionego piosenkarz / piosenkarki.
6. Największa wtopa?
Dwa lata temu w wakacje razem z moją siostrą Agnieszką, kuzynką Agi i koleżanką Darią poszłyśmy na plac zabaw. Żeby dostać się na plac trzeba było przejść przez płot. Dziewczyny jakoś sobie poradziły, a ja kompletnie nie wiedziałam jak zabrać się za wejście na ten płot, stałam i obmyślałam strategie jak to zrobić. W końcu postanowiłam wejść na ten płot, udało mi się przeżuci jedną nogę na drugą stronę, tak zawisłam na tym płocie. Rękami przytrzymałam się barierki i pochyliłam się lekko do przodu. Jak to bywa we wszystkich komediach, ześlizgnęłam się z płotu i wylądowałam na ziemi. Dziewczyny stała i śmiały się ze mnie mówiąc "Dlaczego my tego nie nagrałyśmy?" mi na początku było głupio, że śmieją się ze mnie, ale później wyobraziłam sobie jak to musiało wyglądać i sama nie mogłam pohamować śmiechu.
7. Dlaczego zdecydowałaś się na założenie bloga?
Przeczytałam całego bloga Anabell "Tylko od nas zależy jakim snem będzie nasze życie" i też chciałam spróbować pisać. Wydawało mi się, że to musi być fajna sprawa takie pisanie, stwierdziłam że jak tyle osób pisze opowiadania to dlaczego i ja nie mogę spróbować. Ale głównie zmotywowałam mnie Anabell do pisania.
8. Bez czego nie możesz żyć?
Ostatnio zauważyłam, że bez telefonu. Jak nie słucham muzyki, przeglądam Instagram, Twittera lub Facebook, to czytam opowiadania na wattpadzie. A wiec niestety bez telefonu ciężko mi wytrzymać, nie lubię nie mieć go blisko siebie.
9. Co robisz w wolnym czasie?
Czytam opowiadania lub książki, albo pisze nowy rozdział.
10. Z czego czerpiesz inspiracje?
Tak szczerze to ze wszystkiego, z różnych codziennych spraw, z filmów lub seriali, często bywa tak że czerpie inspiracje z różnych własnych przypałów.
11. Wyobrażasz sobie nie pisanie bloga?
Teraz nie wyobrażam sobie tego nie robić, pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, jak już wcześniej powiedziałam to mnie relaksuje. Jak nie pisze rozdziału przez dłuższy czas mam wyrzut sumienia.

Moje pytania:
1. Gdzie spędzasz najchętniej czas?
2. Czy spełniłeś kiedyś jedno ze swoich marzeń?
3. Co lubisz jeść najchętniej?
4. Jaką książkę lubisz najbardziej czytać?
5. Jakbyś mógł przenieść się do jakieś książki i w niej żyć jaka to by była? Dlaczego?
6. Najbardziej szalona rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłeś?
7. Ulubiony film? Dlaczego?
8. Jaki masz talent?
9. Wymarzony prezent?
10. Czego nie lubisz robić, ale musisz?
11. Co ostatnio ci się śniło?


Nominuje:
-Bay Kennish - http://nienawiscczasamizamieniasiewmilosc.blogspot.com/
-I'm Darha - http://r5-good-life.blogspot.com/2016/02/one-shot.html#comment-form
-Delly Anastasia Lynch - http://justlovemeraura.blogspot.com/
-Samantha - http://alittlebitoflove-raura.blogspot.com/
-Invisible - http://raura-story.blogspot.com/
-Abi - http://mystery-love-raura.blogspot.com/
-Zawsze Uśmiechnięta - http://anormalgirlrydel.blogspot.com/
-Lauren Coolness - http://alonetogetherstory.blogspot.com/
-BlueBerry - http://wojna-uczucia-raura.blogspot.com/
-Alex Rover - http://hurricane-laura.blogspot.com/
-Jacky Sparrow - http://50shadesoflynch-raura.blogspot.com/



piątek, 4 marca 2016

Rozdział 20

Tępo wpatrywałam się w łyżwy, które trzymałam w ręku, za chiny nie chciałam ich ubierać. Z tego całego stresu rozbolał mnie brzuch, może to wydać się głupie i żałosne, ale ja naprawdę bałam się wejść na lodowisko. Czego się najbardziej bałam? Tego, że upadnę i połamie sobie coś.
-Wiesz, że trzeba je założyć na nogi? - zaśmiał się lekko Ross, podchodząc do mnie.
-Wiem. - nadal smętnie wpatrywałam się w łyżwy.
-To czemu ich nie zakładasz? - stanął na przeciwko mnie, biorąc je ode mnie.
-Boję się. - wyznałam zgodnie z prawdą, blondyn zaśmiał się tak jakby robiła sobie z niego żarty. Pokręciłam przecząco głową, jak zobaczyłam, że chłopak klęka w celu założenia mi łyżew powiedziałam: -Nie Ross, ja się boję. - wyszeptałam patrząc się na niego.
-Czego ty właściwie się boisz? Nie będziesz sama, ja będę, twoja siostra i moje rodzeństwo, jakby coś się działo to wszyscy ci pomożemy. Nie ma czego się bać.
-Ale ja nigdy w życiu nie jeździłam na łyżwach.
-Serio? - zdziwił się mocno.
-Tak, serio. - starałam się mówić jego tonem głosu, ale coś mi nie wyszło.
-Spokojnie nauczę cię. - zapewnił i wcisnął mi łyżwy do rąk. Głośno westchnęłam i założyłam łyżwy na nogi, swoje buty schowałam do szafki, a opaskę ubrałam sobie na rękę. Dołączyłam do pozostałych.
-To co, gotowi? - zapytał Riker, kierując się w stronę lodu. Poczekałam jak wszyscy wejdą na lodowisko i obróciłam się w przeciwną stronę. Niestety natrafiłam na ludzką ścianę, podniosłam wzrok do góry i ujrzałam Ross'a, który delikatnie spuścił brwi w dół robiąc przy tym  niewielką zmarszczkę między brwiami.
-Zapierdalaj na lodowisko. - wskazał ręką wcześniej wspomniane miejsce. Ta miłość. Wcale go to nie obchodzi, że mogę zginąć na tym lodzie. Mam iść, bo on mnie nauczy, ta już to widzę, chuja mnie nauczy. Z niego jest taki nauczyciel, jak ze mnie kozi dupy stronka. Przed wejściem na lód przeżegnałam się, w duchu modliłam się i obiecałam, że jak przeżyje to pójdę do kościoła, wiem nie powinnam targować się z Bogiem, ale to jest wyższa konieczność. Ostatnio zaniedbałam sobie życie duchowe, ale najwyższy czas to zmienić. Kiedy weszłam na lód nie minęło nawet pięć sekund, a ja już zaliczyłam glebę. Blondyn szybko wszedł na lód i pomógł mi wstać. -Widzisz nie jest tak źle, jak sobie wyobrażałaś.
-Masz racje jest sto razy gorzej. - posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Przesadzasz. Dobra teraz musisz nauczyć się utrzymać równowagę, spróbuj odepchnąć się wewnętrzną stroną stopy wzdłuż łuku drugiej stopy, zegnij przy tym lekko kolana i dostaw nogę utrzymując obie łyżwy prosto. Zrozumiałaś? - tępo wpatrywałam się w niego. To co powiedział wydawało się łatwe, ale wcale nie było.
-Chyba. - chwyciłam się barierki, Ross podjechał do mnie i zabrał moje ręce z jedynego miejsca, gdzie mogłam czegoś złapać.
-O nie, jak będziesz się trzymać barierki to nigdy się nie nauczysz. Musisz jechać na środek, jest wtedy większa szansa, że szybciej się nauczysz. My jak mieszkaliśmy w Littleton i była zima, tata zabierał nas na zamarznięty stawek, gdzie nie było żadnych barierek. Dzięki temu bardzo szybko nauczyliśmy się jeździć i później graliśmy mecze hokeja.
-Chyba cię pojebało. - spojrzałam się na środek, gdzie wszyscy jeździli bez najmniejszego trudu. Nawet Vanessa rade sobie dawała, a muszę przyznać, że przed wyprowadzką do cioci i wuja Nessa jeździła równie dobrze jak ja (czujecie ten sarkazm?).
-Laura weź nie marudź, jak chcesz to będę cię asekurował i trzymał za rękę. - wyciągnął w moją stronę rękę, spojrzałam się na nią niczym na zbawienie boskie.
-Naprawdę? - zapytałam z nadzieją.
-Tak naprawdę, ale nie możesz się bać. - chwycił moją rękę. -To co, gotowa? - pokiwałam nie pewnie głową. Przypomniałam sobie wszystko co Ross mówił o technice jeżdżenia, choć jestem święcie przekonana, że tę regułkę to powiedział mu wujek Google. Ulubieniec wszystkich, którzy czegoś szukają. Ale mniejsza z tym. Starałam się w  jakiś sposób utrzymać równowagę, co nie było wcale takie proste, bo co chwile moje ciało pochylało się w bok, w przód i do tyłu. Dziwnie to musiało wyglądać, tak jakbym tańczyłam bredgensa. Ale kiedy w końcu udało mi się utrzymać równowagę, lekko zgięłam kolana i odepchnęłam się wewnętrzną stroną stopy wzdłuż drugiej stopy i dostawałam nogę do nogi udało mi się przejechać jakieś pół metra, a potem zaliczyłam glebę. Mój chłopak pomógł mi wstać, zachęcając mnie do dalszej pracy. Co chwile się przewracałam i podnosiłam, a blondyn cały czas mnie motywował. Nie wiem czemu, ale wkurwiało mnie to jego ciągłe gadanie, że idzie mi coraz lepiej. Obydwoje wiedzieliśmy, że idzie mi beznadziejnie. Kłóciliśmy się jak stare małżeństwo, nasi przyjaciele udawali, że nas nie znają. Babcia która śmigała na łyżwach jak szalona, patrzyła na nas z pogardą już chciałam jej coś powiedzieć, ale Ross zasłonił mi ręką usta. Od środka we mnie się gotowało, wszystko mnie doprowadzało do szału.
-Jesteś przed okresem czy w trakcie? - to pytanie wprowadziło mnie w istną furie. Spojrzałam się na niego morderczym wzrokiem i wyciągnęłam ręce w jego stronę żeby go złapać, ale on okazał się być szybszy. I szybko pojechał na środek lodowiska, nie wiele myśląc ruszyłam się za nim. Niestety dość szybko spotkałam się z moim nowym przyjacielem, mianowicie z glebą. Kiedy próbowałam wstać ta sama babcia co patrzyła na nas z pogardą, popchnęła mnie ręką z powrotem na lód.
-Ej, uważaj trochę paniusiu! - krzyknęłam za kobietą podnosząc się znowu z ziemi.
-Trzeba było nie stanąć mi na drodze! Za takie beznadziejne jeżdżenie, powinni cię zamykać albo dać ci dożywotni zakaz zakładania łyżew. - odpyskowała mi babcia.
-Co ty powiedziałaś stare próchno? - kobieta podjechała do mnie. Teraz patrzyłyśmy sobie prosto w oczy, jej stare pomarszczone oczy (dziwnie to brzmi ~ aut.) wyglądały jakby widziały śmierć Jezusa. -To co słyszałaś cycata. - dźgnęła mnie palcem w cycka. Zgięłam się w pół i szybko wyprostowałam się, zasłaniając rękami moje piersi. Co jak co, ale obca baba nie będzie mnie macać po piersiach, nawet Ross jak na razie nie ma takich przywilejów. A co dopiero ona.
-Moje cycki przynajmniej nie są obwisłe i nie muszę ich ciągle podnosić z ziemi. - buja, ale jej powiedziałam.
-Ty lepiej  dziewczynko uważaj, żeby nie wydłubać komuś oka tymi swoimi szpiczastymi cyckami. Chodź wątpię w to, że zdołasz to zrobić, bo twoich piersi trzeba szukać pod mikroskopem. - kiedy usłyszałam ten tekst moja mina nabrała takiego kształtu *o*, pokręciłam dziarsko głową tak jak zawsze robią to murzynki na tych wszystkich filmach pokazując swoje niezadowolenie lub sprzeciw.
-Pani chyba na wzrok padło, rozumiem to ten wiek, kiedy wszystko zaczyna szwankować. Ale niech pani pójdzie do okulisty, pewnie panią przepuszczą w kolejce jak pani uda zawał serca. - poradziłam. Kobieta popatrzyła się na mnie dziwacznie i niespodziewanie popchnęła mnie do tyłu. Upadłam na lód, a ona odjechała w długą. Kiedy stanęłam na nogi, zobaczyłam jak Ross "niechcący" wpada na tą kobietę przewracając ją na ziemie. Z gracją i wyraźnym zadowoleniem z siebie, podjechał do mnie.
-Widziałem jak rozmawiałaś z tamtą kobietą, coś ci zrobiła? Napastowała cię? Czego chciała od ciebie? Groziła ci? Pomasować cię tam, gdzie cie dotknęła?  - przy tym ostatnim pytaniu oczy blondyna zaświeciły się.
-Nie, nie trzeba. - chłopak zrobił zasmuconą minę.
-Aby na pewno? - pokręciłam przecząco głową. -W takim razie co ta babcia od ciebie chciała?
-Ona...ona... - czekoladowooki zachęcająco poganiał mnie ręką. -Ona obrażała moje cycki! - wtuliłam się w Ross'a, który mocno mnie do siebie przyciągnął.
-A to babsztyl. Co konkretnego powiedziała? - oderwałam się od niego.
-Że mam szpiczaste cycki i dała mi do zrozumienia, że mam za małe piersi. - wykrzywiłam usta.
-Gdy sterczące widzę cycki wpadam w nastrój poetycki. - zrobił minę starego zboczeńca, przez co został uderzony przeze mnie w głowę z otwartej ręki. -Za co to było? - chwycił się za tył swojej pięknej główki. 
-Za miłość do ojczyzny. Boże Ross ja tu ci się zwierzam z moich problemów, a ty musisz sobie jaja z tego robić?
-Ja sobie nie robię jaj, uważam tylko, że wszystkiego nie można brać na poważnie trzeba nabrać do siebie dystansu. Chciałem tylko rozładować sytuacje, w życiu bym nie śmiał obrazić twoich piersi. Jakbym mógł naśmiewać się z czegoś tak pięknego? - wyciągnął ręce, żeby dotknąć moich skarbów, ale szybko został z dzielony przez to po łapach. 
-Rączki przy sobie. 
-Okej. A wiesz dlaczego powiedziałem, że nie mógłbym naśmiewać z czegoś tak pięknego jak twoje piersi? - pokiwałam przecząco głową. -Bo one należą do ciebie, a wszystko co jest związane z tobą jest piękne.
-To co powiedziałeś było mega słodkie. - zauważyłam, po dłuższej chwili dodałam. -Czy zgadzasz się z opinia tej babci? 
-Nie. Czy możemy już zakończyć temat twoich cycków? 
-Dlaczego? - trochę się zdziwiłam, jak blondyn poprosił mnie o zmianę tematu naszej rozmowy. Zawsze był chętny do rozmów tego typu czy też podobnych. 
-Boję się. - wyszeptał patrząc na mnie.
-Czego? - mocno się zdziwiłam.
-Że moje spodnie tego nie wytrzymają. - wybuchnęłam głośnym niepohamowanym śmiechem. Co jak co, ale Ross zawsze wiedział jak mnie doprowadzić do śmiechu. Blondyn dołączył do mnie i razem się śmialiśmy z jego słów. Kiedy w końcu w miarę się ogarnęliśmy, postanowiłam się go coś zapytać: 
-Specjalnie wjechałeś w tą panią czy tak przez przypadek? 
-Macała piersi mojej dziewczyny, których ja nie mogę dotknąć. To mówi samo przez siebie. 
-Wiesz, że mogłeś jej coś złamać. - nie wiem czemu, ale na samą myśl, że przez Ross'a jakaś staruszka coś by sobie złamała, przechodzą mnie ciarki. Co by było gdyby starsza pani walnęłaby głową w lód i zmarła, a mój chłopak poszedłby za to siedzieć? To by oznaczało koniec naszego związku, za zlikwidowanie tego babszczyla dostałby pewnie dożywocie. Jej psiapsióły z klubu dziergania szalików czy czegoś tam, nie darowałby Ross'owi tego, że ich główna przedstawicielka, dowódczyni zatruwania ludziom życia, plotkowania i obserwowania ich przez tak zwany miejski monitoring razem z resztą starszych pań, zginęła. Taka wizja jest mało przekonująca, nawet nie zdążyłabym się nacieszyć naszym związkiem. 
-Spokojnie nie musisz się o to martwić, nic jej nie będzie. - machnął lekceważąco ręką. 
-Skąd jesteś tego taki pewien? - uniosłam do góry jedną brew.
-Bo takie jędze ciągną najdłużej. - posłał mi nieśmiały uśmiech, od razu go odwzajemniłam.
-Nie musiałeś tego robić.
-Wiem, ale chciałem, zawsze można zgonić na wypadek, nikt mi nie udowodni, że specjalnie w nią wjechałem. A teraz dobra, koniec tych rozmów. Ktoś musi nauczyć się jeździć.
-Błagam powiedz mi, że tą osobą nie jestem ja. - wskazałam na siebie.
-Niestety będę musiał cię rozczarować. - uśmiechnął się iście podle i wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam się jej, z mojego gardła wydobył się stłumiony jęk przeplatany płaczem. Tak bardzo nie chciałam uczyć się jeździć, jedyne o czym teraz marzyłam to wrócić do domu do mojego kochanego łóżeczka i tam zostać przez następne pięćdziesiąt lat. Ale tłumaczenie blondynowi, że nie chce już jeździć byłoby tylko stratą czasu. On za pewnie wygłosiłby mi długi monolog, że jak się nie będę uczyć to nigdy się nie nauczę i dodałby coś w tym stylu, że musimy przezwyciężać swoje lęki ble ble ble. Chcąc nie chcąc, zgodziłam się na dalszą naukę tylko związku na niego. Po godzinie nauki szło mi tak samo, jak na początku czyli chujowo. Za chuja nie potrafiłam się nauczyć, choć muszę przyznać, że było ciut lepiej, upadki nie bolały mnie już tak mocno. Mój organizm przyzwyczajał się powoli z co chwilowym spotkaniem z lodem, niestety jakby tego było mało Ross wymyślił sobie, że będziemy tu przychodzić co trzy dni do puki się nie nauczę jeździć. Na samą myśl, że miałabym tu przychodzić co trzy dni, robi mi się nie dobrze. Boje się pomyśleć, jakie będę miała jutro zakwasy. Wszystko mnie bolało, chodzę jak jakiś pingwin, nie wyobrażam sobie jutrzejszego dnia. Na całe szczęście udało mi się przekonać chłopaka, żeby nie iść tutaj za trzy dni tylko wtedy kiedy moje siniaki się zagoją. Ross z niechęcią przystał na moją propozycje, ale z góry powiedział, że prędzej czy później tutaj przyjdziemy i będziemy tak długo do puki się nie nauczę. Razem z dziewczynami poszłyśmy się przebrać w suche ciuchy, co chwilę słyszałam żarty odnoszące się do mojego stylu jazdy. Postanowiłam nie brać ich do siebie, niektóre uwagi były żałosne, ale przy niektórych nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Rydel i Van śmiały się jeszcze z wielkiego upadku Riker'a, głupi chcąc się popisać (sama nie wiem przed kim) krzyknął żebyśmy wszyscy popatrzyli się na niego i zaczął śpiewać "Let it go" gnąc przed siebie z rozłożonymi rękoma. Niestety nie zauważył barierki stojącej przed nim i przeleciał przez nią. Na szczęście nic sobie nie zrobił, ale widok był naprawdę komiczny. Przebrane w suche rzeczy dołączyłyśmy do chłopaków, którzy aktualnie stali koło maszyny z przekąskami i chyba naradzali się w jakieś sprawie. Nie dobrze, oni naradzający się w jakieś sprawie to zawsze źle wróży, a zwłaszcza wtedy kiedy na czele dyskusji stoi Rocky. Postanowiłyśmy wkroczyć do akcji i zabić ich marny pomysł zanim dojdzie do skutków.
-Co jest? - zapytała Delly wchodząc do środka ich tajemniczego kręgu.
-Ta maszyna z przekąski zjadła mi pięć dolarów i nie wydała mi moich m&m. - oburzył się Rocky.
-Trzeba było nic tam nie wrzucać. - poradziła mu siostra.
-Ale ja jestem głodny i chcę to co moje! Uczciwie zapłaciłem za paczkę m&m i oczekuje zwrotu mojej własności! Żadna głupia maszyna nie zrobi z Rocky'iego Lyncha idioty, ja nie dam się robić w konia! - szatyn zaczął energicznie kopać maszynę.
-Czemu mam wrażenie, że to się źle skończy? - spytałam się bardziej siebie niż całej reszty. Rydel jednak usłyszała moje pytanie, bo po chwili uzyskałam odpowiedz.
-Bo tak będzie. -  blondynka utwierdziła mnie w moim przekonaniu. Z ciekawością obserwowałyśmy co robi chłopak, kiedy szatyn wskoczył na automat odwróciłyśmy szybko wzrok. Nie chcę na to patrzeć, usłyszałam dziwny dźwięk. Chcą nie chcąc spojrzałam się w kierunku maszyny, która teraz leciała prosto na ziemie. Wszystko wydawało się puszczone w zwolnionym tempie, to jak chłopacy szybko podbiegają do automatu, żeby go złapać zanim uderzy o podłogę, przerażoną minę Rydel i jak to bywa na tych wszystkich amerykańskich komediach w oddali widać jakiegoś tłuściocha, który nawiązawszy do tej sytuacji bardzo wolno przegryza swojego burgera. Wszyscy wstrzymywali oddech z napięcia, oczekując dalszych wydarzeń. Odetchnęłam z ulgą, kiedy chłopacy w ostatniej chwili zdążyli złapać gigantyczny przedmiot i odłożyć go z powrotem na miejsce. Nie tylko mi ulżyło, na twarzach wszystkich widniało nie skryty uśmiech zadowolenia. Mieliśmy już wychodzić, kiedy upragnione m&m Rocky'iego wyleciały z maszyny. Uradowany szatyn podbieg szybko po paczkę cukierków i od razu zabrał się do jedzenia ich. Nie minęły nawet dwie minuty, a chłopak wyrzucał puste opakowanie do kosza, ten to musiał być naprawdę głodny. Nie dosyć, że zjadł wszystkie kanapki od pani Stormie (chciał zjeść nasze kanapki, ale nie zgodziłyśmy się) to jeszcze sam pochłoną całą paczkę m&m. Mógłby się chociaż podzielić. Wszyscy rozeszliśmy się do samochodów i odjechaliśmy do domu.

                                                                        ***
W końcu skończyłam!!! Nie wiecie jak mi się nie chciało pisać tego rozdziału, w ogóle na nic nie mam siły. Naprawdę chciałam dodać wcześniej ten rozdział, ale przez to, że całe dnie mam zawalona nauką i obowiązkami nic mi się nie chce. Pisanie rozdziału zostaje mi tylko wieczorem, a po całym dniu jestem padnięta. Musicie się liczyć z tym, że do egzaminów gimnazjalnym nie będę miała za bardzo czasu pisać, to nie oznacza że rozdziały nie będą się pojawiać, będą tylko nie tak często. Branoc ♥